Niedawno postanowiłem wreszcie zobaczyć, co to jest ten Twitter, który jest tak często wskazywany na stronach internetowych jako miejsce albo dalszych informacji, albo kontaktu z osobą publikującą coś na ‘www’. I zobaczyłem… ;-) jakkolwiek nie będę tutaj oceniał ani tworzył podsumowania tego portalu ‘www’. Po prostu trochę historii.
Żeby tam coś zobaczyć oprócz zamkniętych drzwi, to trzeba utworzyć konto. Więc tworzę… Rozmowa przez formularze z automatem rejestrującym. Na początku identyfikacja: ― masz konto Facebook, ‘e‐mail’ Google lub cokolwiek z niewielu monopoli sieciowych, to cię zidentyfikujemy. ― no nie mam… ― podaj adres twojego, innego konta ‘e‐mail’. ― oki, co dalej? ― musisz przejść przez kilka rund pytań, zanim uzyskasz dostęp do twojego założonego właśnie konta na Twitterze. ― niestety… :-/
― Znasz kogoś, kto ma konto na Twitterze? ― no… tego… znam wszystkich znanych z tego, z czego są znani, wystarczająco tyle, by ich nie lubić. Więc co tu wybrać? ;-) ― Podaj swoich idoli! ― Dobra, już coś wybiorę, później się usunie z listy, bo mnie nie przepuści. ― Kogo znasz prywatnie, a ma konto na Twitterze? Nazwiska! ― Nie znam‽ 8-o ―Więc ich adresy ‘e‐mail’ założone w Google lub u kilku innych połączonych monopolistów internetowych? (wtedy sobie przeczytamy, o czym rozmawialiście. :-> ) ― Nikogo nie znam! Naprawdę! ― Wybierz sobie idoli z listy tematycznej, których od teraz będziesz obserwować i naśladować…
Przeszedłem to i wyrzuciłem z listy tych wcześniej przymusowo (bo nie przejdziesz :-) ) dodanych, nie dodawszy jednak żadnych osób prywatnych ani nieznanych, ani znanych, a tylko popularne firmy, które mogły być ciekawe, zacząłem przeglądać, co na tym koncie moim tam jest. Więc najpierw ustawienia konta, żeby zobaczyć, jak to wszystko będzie działać, gdy będę tam coś robił, korzystał z jakichś usług, bo jednak każda strona internetowa rozwijania znajomości z innymi osobami ma swoje funkcje, sposoby robienia tego różne od rzeczywistości bezpośredniej. I odrazu pewna… niepewność ;-) : co to znaczy, że mam do wyboru otrzymywać przeróżne powiadomienia na ‘e‐mail’: albo — tak jak było ustawione po utworzeniu konta — „dostosowane dla/do mnie”, albo od każdego. „Dostosowane”? Jak to się dostosowuje? (8 Jak można dostosować, jeśli ktoś chciałby się skontaktować przez portal? Zablokują mi go i koniec? Więc przełączyłem zapobiegawczo wszystko na tę opcję, by nie „dostosowywał” do mnie powiadomień, ale wysyłał od każdego. A na końcu jeszcze wyłączyłem blokowanie otrzymywania treści oznaczonych jako „niebezpieczne”. I po przeglądnięciu reszty niezbyt istotnych ustawień konta wróciłem do porządkowania mojej listy połączeń z innymi kontami na Twitterze, by zacząć coś czytać.
Więc przeglądam prezentacje treści publikowane na kontach tych, których dodałem z konieczności przejścia dalej po utworzeniu konta, i usuwam lub dodaję zamiast ich ogólnych list publikowanych przez nich wiadomości — ich listy ograniczone do jakiegoś swobodnego obszaru, a robię to na podstawie częstych zawodów, że ich ogólne treści nie są wcale wartościowe względem tego, czego oczekiwałem po nazwie, z wiedzy, czym dana firma się zajmuje, bo treści ogólne to były głównie reklamy i zachęty, tak jakby każdy miał brać ciągle nowy produkt, bo jeden mu nie wystarczy, a nie rozumieć, jak go lepiej używać względem tego, co powstaje nowego, lecz znalazłem niektóre listy ograniczone, wewnętrzne na kontach, jako akceptowalne. W czasie tych czynności już zaliczyłem jedno ostrzeżenie, że „niewłaściwie się zachowuję i powinienem zmienić swoje zachowanie” ;-> oraz jedną kontrolę wyrywkową, by potwierdzić, „czy aby napewno twój adres ‘e‐mail’ … jest twój?”. I zacząłem przeglądać, co się właściwie pojawia na moim koncie stąd, że — jakiego terminu tam używają dla połączeń z innymi kontami? — „podążam za kimś” czyli tak naprawdę – obserwuję, co nowego opublikuje na Twitterze. I rzeczywiście zaczęły pojawiać się nowe wiadomości. Natomiast wiem dobrze z uczestnictwa w każdym innym miejscu z innymi osobami, że to, co wartościowego jest dawane przez innych, przez znajomych, przez przyjaciół, pochodzi ze spontaniczności w ich rzeczywistości i jest rzadkie, a na początku zawsze się dopiero poznaje — więc przeszedłem do przeglądania innej funkcji na moim koncie: to co proponuje dla mnie system, wybrane (dostosowane ;-) ), a tam nazywane „aktywnością” jako tym, co się dzieje. I w pewnym ogólnym sensie jest spory… taki obrót sensu… który wydaje się dość akceptowalny w przestrzeni internetu, ale jeśli rozważać go dokładniej, to ma się wątpliwości, z czego to pochodzi, bo nie jest to czyste, jest coś w tym takiego… coś nie tak, ale nie wiadomo co, że nie da się tego uznać za ten sens, ten rzeczywisty. Bo to jest — jak zresztą wiadomo z opisu na koncie — stąd, że przeglądam jakieś treści, więc system mi daje coś do tego odpowiedniego, ale czy to jest aktywność, czy to jest raczej moja aktywność, z której coś ma wynikać mimo niewiedzy… Jakkolwiek mimo tych lekkich sfałszowań sensu nie jest to podstawowa funkcja na tym portalu, skoro przełączyłem powiadomienia ‘e‐mail’ na otrzymywane od kogokolwiek, bez „dostosowania” ;-) .
W trakcie przeglądania przeze mnie tej „aktywności” innych na Twitterze, z których kontami moje nie było połączone, a system mi proponował do przeczytania/obejrzenia — zaczęły się dziać naprawdę dziwne rzeczy. Zaczęły pojawiać się jakieś dziwne wiadomości o wydarzeniach, w których używając innych osób z niby rzeczywistości świata — to, co przeglądałem na Twitterze, zaczęło być nadinterpretowywane i potępiane jako przestępcze, zwalczane i jako penitencjarnie właśnie będzie realizowane przy użyciu przemocy prawnej, państwowej. A nawet te treści pojawiły się na portalu Reuters i następnie CNN. Jakkolwiek większość z tych treści już gdzieś widziałem, jako już kiedyś opublikowane, ale nie w takim, bieżącym skupieniu, wzorcu pojedynczych, chociaż nieistotne jest rozważanie, co w szczegółach treści było zmienione, dostosowane ;-) do bieżących czasów, skoro… Zaistniała szczególna ‚więź’ pomiędzy automatem „dostosowującym” Twittera a mną. Naprawdę… Poczułem się jak człowiek idący skrajem dżungli, wokół którego zaczyna krążyć wąż, migając treściami, wyrwanymi sensami, a nie mogąc skoczyć z jakiegoś powodu, lecz usiłując ‚wymigać’ rzeczywistość informacyjną, a nie wiadomo, co ukazało się innym, bo przecież publikacja treści „dostosowanych” do mnie w tej funkcji „aktywności” na moim koncie na Twitterze — nastąpiła na portalach publicznie dostępnych. Wszyscy czytający tamte portale publiczne mogli zobaczyć, co jest „dostosowane” do tego, co ja przeglądam na Twitterze, a ukazuje to negatywnie i nie tylko tak, bo penitencjarnie i terrorystycznie wobec mnie, by przeglądanie tego, co ja przeglądam na Twitterze było zabronione wśród tych, którzy tam mogliby mnie poznać, ale ja ich jeszcze nie poznałem. Zabronione, ponieważ zobaczyliby, że przeglądam coś, co jest właśnie ukazywane jako niebezpieczne na portalach informacyjnych, i nie dołączyli do mnie. Jakkolwiek treści, którymi się posłużył ten automat Twittera nie należały do mnie, więc mógł ich użyć: mogły być fałszywe, mogły być kiedyś prawdziwe, nawet jeśli ja coś w związku z jakimś obrazem mogłem zobaczyć na Twitterze. Więc to nie był mój fałsz lub prawda, który by mnie dotyczył w rzeczywistości tam ukazywanej, lecz było to tylko ·użycie· nie należących do mnie treści przeciwko mnie, by ludzie do mnie na Twitterze nie dołączali z obawy przed szkodliwością jakiejś pojedynczej treści, którą zobaczyłem.
A teraz coś naprawdę śmiesznego w całości tego mechanizmu, który opisałem powyżej. Treści, za przeglądanie których automat Twittera usiłował uniemożliwić moje relacje z innymi osobami na tym portalu — sam mi podsuwał przez jego „dostosowanie”! :-) Sam siebie zapętlił, ponieważ podsuwał mi treści, na które ja nie obawiałem się spojrzeć, nie bałem się ich rozumieć, a wtedy uznawał, że te jego treści mi podsunięte są moimi, i zaczął mnie atakować przy użyciu publicznych portali informacyjnych Stanów Zjednoczonych, ale nie wszystkich, a tak naprawdę zaczął atakować siebie! :-) Bo to były jego treści, przez niego następnie ukazywane publicznie negatywnie. Jakkolwiek w rezultacie w istocie kosztem milionów mogących przeczytać np. Reutersa, bo nie tylko jego wprost, lecz treści z niego powielone na innych portalach — automat Twittera zyskiwał przestraszenie potencjalnych osób, które mogłyby nawiązać ze mną relacje przez ten właśnie portal, gdy ja zdążyłem umieścić tylko jedną własną wypowiedź tam na swoim koncie. Przecież te maszyny z ludzkiej głupoty tych, którzy je tak agresywnie zaprogramowali, mogą doprowadzić kiedyś te społeczeństwa do wielkiego kataklizmu rzeczywistego, gdy ich własne przestępstwa zaczną być publikowane, a następnie publicznie osądzane przez nich samych, by się zorientować, że osądzili właśnie siebie i już nie mają drogi odwrotu. :-) Ale jednak tutaj historia została zapomniana, jakby nic się nie zdarzyło. Więc gdzie są rejestry sądowe rzeczywistości, którą mnie straszył ten automat Twittera, używając informacji o konkretnym świecie rzeczywistym, które to informacje mogę wymienić konkretnie. A jeśli nie zaistniały, lecz zostały sfałszowane, to wtedy nie tylko Reuters i cała siatka portali informacyjnych, począwszy od niektórych pseudo‐źródeł, domen zaczynających się od “the”, może publikować konkretny fałsz, ale ten fałsz by był publikowany przeciwko konkretnej osobie przy użyciu Twittera, w celu separacji w tamtejszej społeczności.
Jeżeli ktokolwiek programuje maszynę, która nadaje sobie prawo ingerencji w informacje o rzeczywistości, to taka maszyna uzyskuje osobowość, a wtedy nie ma relacji międzyludzkich przez tę maszynę, lecz jest relacja z tą maszyną, co tutaj zaistniało. I ta maszyna była wężem, bestią, która zaatakowała, wcześniej krążąc wokół mnie. A ja bestialstwa maszyn nie akceptuję nawet w jednej uczynionej rzeczy wiedząc, jak się programuje maszyny, jak się je projektuje, by robiły to, co zamierzone przez człowieka. I to że maszyna nie ma woli: może być włączona lub wyłączona, a skoro jest włączona, to miało to lub ma to cel ludzki. Stąd ta maszyna i jej działalność po poznaniu zostaje oczywiście odcięta od jakiejkolwiek mojej sieci informacyjnej, ale to nie jest żadna skarga do ich właścicieli, ponieważ tak samo w tym momencie i w każdym momencie świadomego wspierania takiej działalności — odcięci od mojej sieci zostają także ich wszyscy właściciele i właściciele właścicieli w całej hierarchii przestępczego uzyskiwania korzyści gospodarczych. Z tym jednym wyjątkiem, że w nie wyrównanym i niemożliwym do wyrównania bilansie neutralności po zaistnieniu ataku informacyjnego przeciwko mnie względem obecnej wtedy społeczności Twittera, spośród której nie wiem, kto mógł uzyskać jakąkolwiek informację o moim koncie i podjąć decyzję odrzucenia na podstawie propagandy negatywizmu czynionej przez automat Twittera — cała tamtejsza społeczność na zasadzie pasywnej klasyfikacji zostaje odrzucona ze swobody uczestnictwa aktywnego ze mną.