‟overcq”

Człowiek

Publiczna rzeźnia

Mógłbym tutaj napisać, że „ze względów humanitarnych (by nie wywołać przerażenia) osoby, które nie uczestniczą w krzywdzie istot żywych” nie powinny czytać dalej. Jednak kto nie uczestniczy, ten kto nie patrzy, a i tak bierze to, co jest z krzywdy istot uczynione. Jeśli ktoś nie chce wiedzieć, ale jednak uczestniczy we władzy przez demokratyczne wyrażanie poglądów, to jaka jest jego władza, skoro z niej korzysta, lecz nie musi wiedzieć o czym decyduje? Fałszywa w całości, a jednak stosowana. W ostatnim czasie publicznie użyto argumentów bezwzględnego okrucieństwa do osób nieświadomych krzywdy istot żywych, a treścią tych argumentów było okrucieństwo dokonywane wobec zwierząt zabijanych na pokarm dla ludzi. Są to argumenty ludzi, którzy chcą społeczeństwa w większości nieświadome rzeczywistości zabijania zwierząt na pokarm dla ludzi — przerazić przypomnieniem czegoś strasznego, czego się nie chce rozumieć, bo chce się żyć w poczuciu własnego dobra, własnej porządności, bycia człowiekiem nikomu i niczemu nie szkodzącym, czyli takim, którego zasady życia są słuszne, a który jest… po‐prawny, od realizacji prawa, idzie po prawie, czyli takim, który przez realizację norm prawa jest człowiekiem dobrym, bo poprawnie walczy z wrogami dobra, zgodnie z prawem, dobra własnych zasad życia. Lecz tych argumentów przerażenia społeczeństwa nieświadomego nie wysunęli tzw. ‚humaniści’ międzynarodowi, którzy robią to łagodnie, starając się pokazać, że w sytuacjach konfliktów w różnych częściach świata można walczyć o życie i dobro, mimo że te walki ideologiczne dla humanizmu przeważnie są walkami znikomymi albo straconymi, albo też niewłaściwymi w rzeczywistości, bo są z zewnątrz narzucane, a nie przyjmowane. Te argumenty wysunęli radykałowie, którzy nie chcieli uzyskać czegoś dla walki o humanizm, ale chcieli niechybnie uderzyć w społeczeństwo, a przez społeczeństwo z nienawiścią przeciwko komuś. Przez społeczeństwo zszokowane, uciekające łatwo od świadomości zła. Radykałowie populistyczni wykorzystani w ich metodach przez tych ideologów, których takim populizmem poglądy są uzyskiwane w rezultacie społecznie.

Treścią argumentów przeciwko zabijaniu zwierząt jest metoda ich zabijania. Teraz nawet nie chodzi o cierpienie zwierząt, lecz już tylko chodzi o to, że człowiek ·widzi·, że zwierzęta zdychają, a sam je jeszcze w tym czasie dobija. Widok mordowania zwierząt. Społeczeństwo nie ma tego widoku, bo jest to czynione w ukryciu przed publicznym widokiem: zwierzę żywe wjeżdża do rzeźni i znika — czyste sumienie poprawności czynności konsumentów. Więc teraz skoro nie ma świadomości, że na świecie istnieje śmierć czyniona przez człowieka, bo jest to czynione nie w rzeźniach, ale w życiu każdego człowieka przez niego samego, skoro nie ma takiej świadomości, a tym bardziej świadomości dóbr materialnych uzyskiwanych w rzeźniach — to można próbować zaszokować niepoprawnością życia i uzyskać jeszcze dalszą ucieczkę społeczeństwa od prawdy, która straszy, ale bez niej niesposób żyć. Więc nieistotne byłoby, że zwierzęta zdychają, że istnieje śmierć życia organicznego, dzięki któremu ludzie żyją, ale istotne byłoby to, że zwierzęta cierpią, bo człowiek widzi, że są mordowane, gdyż nie jest to robione w ukryciu. Oczywiście to nie był początkowy argument przeciwko zabijaniu zwierząt, bo na początku był argument niehumanitarnego traktowania zwierząt w rzeźniach, a nie poza nimi, co jest teraz eksponowane. Jednak należy się zastanowić, co ma zmienić eksponowanie metody zabijania, gdy wiadomo, że zabijanie jest zabiciem i i tak będzie czynione ze względu na jedyną możliwość przeżycia ludzi w takiej postaci przemian świata organicznego. Nic, więc skoro nadal będzie zabijanie, to chodzi tylko o to, by to zabijanie inaczej pokazać ludziom, by było tak, a nie inaczej, lub inaczej, a nie tak… A w tym wszystkim podstawą ma być dbałość o to, by zwierzęta nie cierpiały.

W tym celu, by wydawało się, że zabijając zwierzę się go nie zabija, trzeba przecież coś zrobić, by tak przygotowane społeczeństwo uznało, że tak faktycznie może się dziać, bo wydawało mu się, że zwierzę nie cierpi, to nie jest zabijane, nie ma śmierci. A ja tutaj podważę argument naukowy o zabijaniu zwierząt, skoro politycznym ideologom wydaje się, że życie człowieka może być sfałszowane w jego prawdzie dla celów politycznego zniszczenia, i zrobię to w pełni okrutnej prawdy. A mianowicie: zabijanie zwierząt przez porażenie prądem elektrycznym lub inne adekwatne metody porażenia nie pozbawiają zwierząt świadomości, a jedynie paraliżują ich system ruchowy, po którym człowiekowi ·wydaje się·, że zwierzę nie ma świadomości, bo nie reaguje. I dotyczy to także — jeśli ktoś chciałby udowadniać ‚naukowo’ — badania aktywności mózgu urządzeniem wykrywającym przepływ prądów w ·zewnętrznym· obszarze mózgu jako niby dowodu nieświadomości. Zwierzę nie traci świadomości, to człowiekowi wydaje się, że ono tej świadomości nie ma, ponieważ unieruchomił część zewnętrzną wyprowadzeń z mózgu sterującego ciałem! I częściowo też nie odczuwa być może, ale ma świadomość i nie ma żadnych podstaw twierdzić, że po chwilowym paraliżu czucie zwierzęcia z reszty receptorów ciała nie wraca wcześniej niż możliwość ruchu mięśniami. Porażając prądem elektrycznym zabija się niehumanitarnie tak samo jak zabijając bez porażenia, tylko ludzie się łudzą, bo nie widzą reakcji zwierzęcia, które ma świadomość. Oczywiście przy tych dwóch metodach przemoc wobec zwierzęcia jest różna: gdy jest nieruchome, to jest bardziej bezwzględna, bo ono wie, że nie ma możliwości reakcji, a człowiek robi co chce, gdy jest unieruchomione, to ma ono jeszcze płonną nadzieję na uratowanie życia, która jest do końca. Zabijanie jest zabijaniem, tylko wydaje się, że może być humanitarne, gdy się zasłania własne oczy, by nie widzieć. Bo jeśli porażenie prądem zwierzęcia nie zabija go, ale tylko unieruchamia, to gdzie znika życie, które jest, następnie ma go nie być, a później znowu jest? Zwierzę rodzi się do życia na nowo z czego? Kto je rodzi‽Jest to najcelniejsze wyrażenie sprzeczności uzasadnień humanitarności tej metody, ponieważ ciągłość czasowa jest udowadnialna wizualnie (nic nie pojawia się znikąd, skoro było, a tylko nie wie się skąd, dopóki się nie pozna), więc skoro po sparaliżowaniu zwierzęcia po pewnym czasie wraca ono do życia, to jeśli miałoby być nieżywe tak jak dziecko do czasu narodzin, ktoś musiałby je ożywiać w dowolnym momencie, a nie zauważył, a jeśli tego nie robi, to było cały czas żywe i też nie wiedział jak. A jednocześnie to pytanie jest źródłem oburzenia z powodu wielu wybiórczych obrazów de/sakralizacji, jakoby było tutaj odwołanie do realizacji bądź uszkadzania procesu pokoleniowego zachowania życia ludzkiego, co jest sporem na gruncie ideologii. Kto inicjuje to życie? Nie, ono nigdzie nie znika, nadal jest ukryte i świadome, lecz mniej chwilowo świadome pełni receptorów albo nawet tylko unieruchomione w ciele. Nikt nie jest humanitarny tutaj i takiej metody nie ma, ponieważ zabicie jest zabiciem, a zabijanie – zabijaniem. Idąc dalej mógłbym udowodnić, że z mojej wiedzy o działaniu umysłu istoty żywej zabijanie zwierzęcia, które nie ma możliwości ruchu, jest morderstwem nieporównywanie bardziej okrutnym niż gdy ma ono nadzieję do końca. I przecież nie piszę tutaj o zamęczaniu zwierzęcia, by żyło ono jak najdłużej w cierpieniu, czego obrazy się przywołuje dla metody bez porażenia. Wielkość cierpienia, jakie zwierzę odczuwa naprawdę, jest adekwatna do jego świadomości, że może jeszcze coś zrobić, a to jest odwrotne do tego: czy może w ogóle się poruszyć (czemu przeszkadza świadomość paraliżu), czy może w ogóle znać drogę ucieczki (czemu przeszkadza możliwość zobaczenia większego otoczenia), czy może wyczuć obecność większej liczby lub silniejszych wrogów (czemu przeszkadza odbieranie zmysłami obecności większej ilości ludzi). Niegdyś mięso zwierząt zdobywał myśliwy na polowaniu i wtedy, w tym pierwszym rodzaju zabijania zwierząt dla przeżycia człowieka, był tylko sam przeciwko zwierzęciu, które w warunkach naturalnych miało przestrzeń nadziei. Jakkolwiek to było też zabijanie zwierząt, które jest zabijaniem.

Ideologie próbują sobie wytłumaczyć, że nie robią tego, co robią, że może być życie bez cierpienia, bo wtedy ktoś inny ukrywa zbrodnie. Kto? Ideolodzy.