‟overcq”

Internet

Przed jaskinią czata

Czat. Czy od niego zacząć? To tylko drobnostka wśród usług Internetu, wśród tego, z czego można skorzystać w całej światowej pajęczynie. Zacznę od sedna — od pełnego wyobrażenia (zakładam, że takie macie) sieci Internet. Sieć usług, ale faktycznie — sieć serwerów usług. Kto ma łącze publikować informacje dla świata? Niestety smutna rzeczywistość technologicznych ograniczeń Internetu, zbudowanego w celu umożliwienia połączeń wielodrogowych i przystosowanego następnie do ekonomicznego funkcjonowania z oszczędnością kosztów, szybko otwiera oczy, gdy w praktyce okazuje się, że nawet najszybsze wychodzące łącze prywatne nie sprostałoby światowemu zapotrzebowaniu na informację dostępną tylko na tym jednym komputerze. I nie trzeba nawet wspominać o atakach na serwery, służących zablokowaniu dostępnego pasma łącza. Zwykłe połączenia od nieznanej liczby osób, które naprawdę potrzebują żądanej informacji, potrafią zablokować dostęp do tej informacji przez spowolnienie jej pobierania, albo — w przypadku konfiguracji odrzucającej połączenia — przez rozłączanie prób otrzymania informacji. I wśród tego bałaganu specjaliści od budowy i zarządzania sieciami biegają jak maszynki by zapewnić odpowiednie łącza do tylko statystycznie przewidywanego ruchu. Co innego, gdy sieć jest zaprojektowana ściśle dla określonych zastosowań, w których każdy komputer do niej podłączony ma spełniać przewidywalne funkcje. Jednak to nie sprawdza się szczególnie, gdy podłączeni do sieci potrzebują usług na żądanie. Wtedy nie można rozłożyć czasowo użycia sieci, ale nieuniknione stają się większe opóźnienia. Nawet najszybsze łącze nie będzie w stanie serwować dla całego świata w każdych warunkach. To oznacza, że obecnie by serwować informację trzeba skorzystać z oferty firmy udostępniającej miejsce na serwerze albo liczyć się z tym, że na własnym (nawet najszybszym) łączu nie będzie sensownie działać. Tę niedogodność starają się zapełnić sieci P2P, w których informacja jest rozpraszana na więcej komputerów. Ale to tylko pierwsze kroki w celu rozwiązania problemu globalizacji pojedynczej informacji. Problemem w tych sieciach jest krótkotrwałość działania komputerów zwykłych użytkowników, które służą do automatycznego przechowywania cudzej informacji w celu odciążenia łącza oryginalnego źródła, które po rozprzestrzenieniu się udostępnianej informacji w sieci mogłoby być odłączone od sieci bez zginięcia tej informacji. Łącza sieciowe są budowane z nastawieniem na przesyłanie ilości ruchu, tylko wewnętrzne łącza są optymalizowane do usług obecnych w tym ruchu. W związku z tym w Internecie utrwala się model centralnego serwowania informacji i powszechne są zjawiska generowania bezsensownego ruchu, który zapycha łącza. Z kolei model centralny niszczy pierwotne cele budowy sieci jako miejsca przesyłania informacji małym kosztem inicjowania a stałym kosztem przesyłu. A jak pisałem wyżej — najszybsze łącze serwera nie spełni wymagań wszystkich pozostałych łącz. Chodzi o to, by nie było możliwości ataku na źródło oryginalnej informacji by zablokować tę informację. A z drugiej strony — mający dostęp do informacji musieliby być uodpornieni na funkcję wymuszającą informacji, na przykład przez blokowanie żądań według filtra preferencji. W sieciach wewnętrznych funkcjonują serwery proxy, które eliminują ponowne pobieranie informacji ze źródła, ale spełniają one tylko rolę odciążenia własnego łacza tej sieci na wybranych usługach; do serwera informacji przychodzą niezależne żądania z całego świata. Zmierzam do tego, że uważam, że sieć mogłaby globalnie rozumieć sens usług, które udostępniałaby fragmentami tak jak obecnie rutuje się pełne informacje od serwera do klienta — najtańszą trasą według ustalonych kryteriów. Nie będę roztrząsał szczegółowo, ale powiem wstępnie, że globalne identyfikatory informacji w połączeniu z rozproszonymi urządzeniami buforującymi i automatycznym algorytmem rozpraszającym informacje w zależności od charakterystyki przewidywanych i otrzymanych żądań jej przysłania rozłożonej na mapie kosztów połączeń sieciowych oraz przedawniającym te informacje — pozwoliłyby utworzyć lepszą sieć od obecnej pasywnej sieci Internet.

A czat… Czat to typowy przykład serwera. I tak zwykły użytkownik widzi sieć — jako pojedyncze miejsce. A gdyby wiedział, że pod jedną nazwą miejsca może się kryć kilka komputerów tworzących wspólnie wirtualną sieć nazywaną czatem — sieć usługi czat w sieci przesyłania danych internet… I gdyby wiedział, że jedno naciśnięcie klawisza Enter generuje osobny równoległy ruch na łączach do każdej obecnej na kanale (w pokoju) osoby, choćby one były podłączone dwoma osobnymi komputerami do tego samego kabla… Gdyby to wiedział, chyba nigdy nie korzystałby swobodnie z sieci Internet. Stąd że nie wie, ciągle można usłyszeć narzekania na rozłączanie, na opóźnienia.

Mimo tych wad czat ma pewne zalety. W porównaniu do IRC jest o wiele mniejsza presja względem ludzi, którzy mają uprawnienia zablokować/rozłączyć osobę. Wynika to z amatorstwa konstrukcji czatów, które nie przewidują specjalnych procedur dla takich ludzi jak to ma miejsce na IRC, lecz tylko podstawowe, co nie rzuca się w oczy od razu przy wejściu na czat, a poza tym nie daje możliwości budowania atakujących automatów. Co prawda — w rzadkości — są czaty będące bliskimi kopiami IRC, na których występują podobne zachowania jak na IRC. Jeśli pominiemy centralną budowę usługi czat i dzięki temu możliwość łatwej eliminacji swobody dostepu do tej usługi dla wybranych osób (co było już opisywane przeze mnie względem wybranych sieci IRC) — to zawsze możemy jako korzystający z tej usługi, obecni na czacie, starać się personalizować globalność i wprowadzać własną indywidualność wbrew automatycznie działającym (w nas samych — niestety) naciskom społeczności czata (bezkarne wykorzystywanie wiezi społecznych przeciwko człowiekowi).

Na każdym czacie, gdzie panuje duża swoboda, pośród rażących treści można zobaczyć takie, których próżno szukać na IRC-podobnych czatach, czy też samym IRC. Być może jedną z przyczyn jest dostępność czata dla ludzi nie znających obsługi IRC. Ale generalnie większość treści jest tym, co nazywam szumem informacyjnym; momenty zachwytu po ujrzeniu kropli czystej wody w rzece wypowiedzi są naprawdę piękne. Generalnie często słyszę wypowiedzi (nie wiem, czy różnych osób), że istnieją grupy „znajomych” spotykających się w określonych miejscach czata (mowa o kilku pokojach określanych tutaj jako miejsce), ale dla mnie coś takiego nie istnieje — przychodzę w dowolnym momencie, nie zależy mi, by spotykać się ze sobą tylko dlatego, że wymieniłem z kimś tony niewiele znaczących słów. Brzmi jak obelga dla stałych bywalców czata. No cóż… Zastanawiam się, czy opisywać tutaj w tym wstępie do opisu zachowań czatowych konkretne czaty publicznie dostępne i znane w Polsce, i myślę, że zdecyduję się na swobodną charakterystykę dwóch z nich, co pozwoli zachować syntetyczne pojęcie o dzisiejszym funkcjonowaniu tych usług w czasie, gdy zmienią się, zreorganizują lub nie będą istnieć. Ale nie można zapomnieć, że usługi sieciowe dostępne w Polsce stoją daleko w tyle za poziomem międzynarodowych usług w języku angielskim, które niekoniecznie są technologicznie o wiele wyżej, ale łatwiej tam trafić na grupę stanowiącą ten minimalny procent ludzkości zbieżny z własnymi zasadami.

Czat składa się ze stałych pokoi ustanowionych przez właściela czata oraz ewentualnie innych pokoi. Pokoi, które są widoczne na wierzchu przed wejściem na czat, nie jest tak dużo i dlatego w każdym z nich tworzy się specyficzna dla niego atmosfera ludzi, którzy mimo nietrzymania się tematyki danego pokoju przyszli do niego zwabieni tą tematyką, bo tematyka innych pokoi jest w jakimś stopniu istotnym dla nowych użytkowników czata wystarczająco odrębna. Nie znaczy to wcale, że użytkownik odnajdzie to, czego szukał, bo pokoje są i muszą być nazwane ogólnie, by zachęcić do wejścia do nich, ale wewnątrz przychodzący zostaje wchłonięty w szum informacyjny tego pokoju.

Na razie pozostawiam was z tym wstępem i życzę byście nie dali się wchłonąć przez automatyzm społeczności czatowej, jeśli kiedykolwiek się tam pojawicie, a wcale nie jest to aż taka przyjemność. Wygląda trochę, jakbym miał zamiar pisać powieść o czacie, ale „to nie to”.