‟overcq”

Człowiek

Poznanie

W pewnym czasie życia człowieka, dziecka, gdy po początkowej opiece uzyskuje poczucie siebie niezdefiniowanego, gdy właściwie narodził się jego własny umysł w pełni funkcjonalny, lecz czysty, z pamięcią gotową na poznawanie świata, zwykle w wieku kilku lat życia — powstaje pewien proces podstawowy poznawania, który składa się z patrzenia, zapamiętywania i postępowania w tym właśnie. Ten proces w późniejszym wieku życia człowieka jest traktowany jako okres wolności dzieciństwa, o którym się myśli z nostalgią przy rzeczywistości lat późniejszych, ale mimo tego, że istnieją twierdzenia o zaistnieniu rozwoju kierunkowego późniejszego życia dorosłego we wczesnym okresie dzieciństwa, to ja tutaj wskazuję, że ten okres został tak nazwany, ponieważ został zamknięty z góry, został zakończony, a nie dlatego, że on naprawdę jest okresem. Jest procesem poznawania, a właściwie – poznania, który później ulega zablokowaniu, ponieważ nie towarzyszą mu inne niezbędne procesy rozpoczynające się dopiero po pewnym czasie od rozpoczęcia procesu poznawania i ignorowane, nie wykonywane z powodu konieczności wysiłku wobec przyjemności poznawania zależnej od właściwych obrazów zewnętrznych. Czyli z powodu poddania się narkomani obrazowej i uzeleżnieniu od obrazów zewnętrznych przerywa się to, co następuje dalej, i staje się tzw. dorosłym, a pragnie się być dzieckiem. Ponieważ przywrócenie, uzupełnienie o brakujące procesy, zwykłego funkcjonowania jest dostępne ludziom, to nazywa się takich, którzy to osiągają, dziećmi. Lecz z moich obserwacji zarówno ci umarli, którzy zwą siebie dorosłymi, jak i ci jeszcze żyjący, którzy są nazywani dziećmi — w tym, co jest możliwe, szukają metody odzyskania czegoś, co jest poprostu jednym z procesów, ale tracą całość bycia człowiekiem, by odzyskiwać jeden fragment i się nim pocieszać. Oboje — tzw. dorośli i tzw. dzieci — walczą między sobą fałszywymi nazwami tego, co wydaje im się, że jest, lecz nie uzyskują niczego oprócz wzajemnego zablokowania się.

Trudno mi pisać o tym, co przeżywają tacy ludzie w szczegółach, ponieważ ja nie zamknąłem tego procesu w okresie dzieciństwa ani nie stałem się od nowa dzieckiem, mimo że życie w pełni nie było nigdy ustabilizowane w statyczności poznanego i łatwe, lecz nie traktowałem tego procesu jako czegoś odrębnego, ważnego, i nawet go nie zauważałem konkretnie, ale go używałem, skoro jest razem z innymi mu towarzyszącymi. Chcę powiedzieć, że przedmiot poznania i własna czynna obecność były trudne, ale nie interesowałem się procesami, które poprostu działały jako część umysłu, mogły być używane. Lecz zauważyłem, że ludzie których spotykałem, czegoś pragną, szukają czegoś tak jak wtedy, gdy się chce o czymś zapomnieć, że mają jakiś konflikt wewnętrzny, gdy porusza się pewne niedozwolone tematy, które trudno przewidzieć w rozmowie z daną osobą, bo to jest pamięć historii życia, której na początku spotkania nie znam. Lecz w rozmowie ze mną nie dało się uniknąć poruszenia tych bolących poszczególnych ludzi tematów, bo nie prowadzę rozmów po skojarzeniach, ale po mechanizmach świata i ich użyciu w życiu przez człowieka albo względem niego. Czyli z wiekiem człowieka zablokowanego w opisywanym tutaj procesie poznawania dziecięcego jest coraz łatwiej trafić w słowie lub geście spotkania na coś, co drugiemu człowiekowi sprawi przykrość ze wspomnienia tego nie posiadanego, czego obraz jest w pamięci, a nie przykrość z jakiegoś fałszu informacji w spotkaniu pomiędzy ludźmi, na co trzeba uważać normalnie zawsze. Więc ta blokada uniemożliwia mówienie o rzeczywistości, ponieważ pewne obrazy tej rzeczywistości nie muszą być poznane negatywnie przed zrozumieniem i poruszone ani nie muszą być rozpoznane w czymś znanym jako złe, ale poprostu przypominają to, co zginęło w umyśle, co nie może być aktywowane, bo do niczego nie pasuje, a już nie potrafi się nic zrobić, by to zmienić we własnym rozumieniu, by to chociażby zrozumieć, i nie można tego nazwać, co się aktywuje, bo jest tylko obrazem z dzieciństwa, który w umyśle umarł zanim zaczął żyć jako część rzeczywistości, ale na zewnątrz może istnieć i zwykle tam nadal jest.

W dzieciństwie zaczyna funkcjonować umysł człowieka i zaczyna poznawać, gdy coś z zewnątrz jakoś się zachowuje, a nie jest tłem, czyli jest zauważalne. Kiedy część zostanie poznana, to musi zostać zrozumiana, by powstały w umyśle jakości tego, co jest, a nie mechanizmy umieszczania poznawanego na taśmie przetwarzania w pracy dla czegoś (zauważcie ideologię pozytywizmu). Aby rozumieć tę poznawaną rzeczywistość, trzeba wyrzucać zbędną ilość, a także – ilość jakości zbędnych, nietrwałych, złudnych, czyli trzeba dokonywać wyboru woli, a nie kopiować obrazy najpierw w bezwoli dziecka jeszcze nieświadomego czegoś lub przedświadomego w poznawaniu, a następnie w woli utraty wolnej woli dla konieczności społecznych, które nie są prawdziwymi koniecznościami życia, o których pisałem[ref. Antychryst], że są przyczyną zrobienia czegokolwiek w miłości opieki nad życiem, o które się dba. To jest właśnie ten brakujący wielu ludziom proces towarzyszący poznawaniu, który jest potrzebny, gdy poznawanie zaczyna przepełniać umysł, jego pamięć bieżącą i musi być gdzieś przeniesione, usunięte, zmienione, bo inaczej jest ładowane bezwolnie w procesie poznawania do ‹pamięci historii obrazów zmysłów› bez żadnych zamierzonych połączeń do mechanizmów w ‹pamięci programów›. Natomiast to jeszcze nie wystarcza, by kontynuować poznawanie dziecięce, które wtedy takie jest, a później nie staje się dorosłością, lecz jest ciągłością życia człowieka, który był dzieckiem ze względu na wiek, ale nie przekształcił się w społeczną dorosłość, lecz nadal jest człowiekiem, a dorosłość wynika z wieku, nie pracy dla osiągnięć. We właściwym procesie poznawania wie się o tym, co się zauważa, tyle, ile się naprawdę wie, i nie więcej, ale tyle, ile się wie w wiedzy mechanizmów. Teraz już łatwo zrozumieć, na czym polega złudzenie ludzi, którzy są nazywani dziećmi (w nowomowie). Poznają oni, bo potrafią, ale nie rozumieją, bo nie potrafią, natomiast dorośli nie potrafią poznać, ale rozumieją to, co nie przychodzi z rzeczywistości, bo znają jakieś mechanizmy. Na tym polega tzw. nierząd poruszany w treściach Nowego Testamentu wprost, np. ⁅Biblia➪Mt 14⁆Ślepy prowadzi niewidomego czyli nie poznający – nie rozumiejącego; faryzeusze i lud.; to człowiek został stworzony do poznawania, rozpoznawania i wybierania — do rozumienia życia, a nie do naśladowania obrazów.

Dziecko na początku poznawania świata z własnej woli — robi to w sposób otwarty, tak że zauważa to, co jest dla niego nowe w przestrzeni, ale nie usiłuje tego badać przez dzielenie na odpowiednią ilość bytów pojmowanych w mechanizmach, lecz zapamiętuje w całości, w której uczestniczy, i nie usiłuje zapominać tego, co poznało z woli, by mieć nowy obraz poznania, lecz stara się rozumieć nie tylko, jak to nowe działa, ale jak to się łączy bezpośrednio z tym, co już poznane. W ten sposób dziecko ma prawdziwą rzeczywistość własną, opartą na rozumieniu świata, w którym żyje, mimo niezgodności słów, którymi go nazywa, z wzorcami innych. Zgodność słów powstaje w czymś, co jest z woli wspólnym miejscem przestrzeni, ale nie jest to zgodność obrazowa, lecz we wzajemności nazywania prawdy historii życia. Stąd wiadomo, że rzeczywistość świata była określona, bo różne dzieci ją poznają i potrafią przez opisy z innymi bytami przestrzeni porównać swoje nazwy tego samego mimo obrazów różnic, czyli potrafią wzajemnie sobie wytłumaczyć to, co już wiedzą z poznania odrębnego, co układają w poznane mechanizmy świata mimo nieznania wszystkiego. I mówią też o tym, co przez kogoś innego nie zostało poznane. Więc niezbicie potwierdzają, że świat nie powstaje z mówienia ani z pracy człowieka bez nazywania, bo stale okazuje się, iż te obrazy przez kogoś innego nie poznane składają się w mechanizmach nowo poznawanych, uaktualniających wiedzę niezależnie od tego, czy poszczególne dzieci powiedzą o tym poznanym w danym czasie czy nie, lecz kiedyindziej. Zawsze powstaje wiedza o świecie, w którego miejscach przestrzeni się jest razem, a w umysłach – wiedza o świecie, w którym się poznało wszystko naprawdę przeżyte, niekoniecznie wzajemnie opisane w słowach wspólnego języka, słownika nazw prawdziwych bytów świata, a nie ich połączonych różnych części zauważonych we fragmencie obrazu. W takim nie zablokowanym pozorami umyśle dziecka powstają w tym prawdziwym procesie poznawania specyficzne ułożenia pamięci poznawanej i rozumianej rzeczywistości, które są oczywiście aktywowane w procesie myślenia i czynienia. Są to jakby obrazy, jakby ujęcia filmowe, ale tak naprawdę – pewne zamknięte mechanizmy wyobrażenia przestrzeni, które są zamknięte w świadomości ich niepoznania mimo bycia albo przez chwilę, albo na granicy, więc są otwarte na poznawanie, lecz tylko i wyłącznie dokonywane z tego ‚klucza’, którym są uchwycone, bo nie musi to być to samo miejsce, które było miejscem ich pierwotnego zauważenia, ale takie samo w tym, co w pełni tego poznania było wybrane jako to co łączy. Lecz tylko dziecko potrafi stwierdzić, co łączy naprawdę w zmieniającej się przecież rzeczywistości — w prawdzie tego, co już wie o innych rzeczach w momencie ponownego poznawania. Czyli do poznania i zrozumienia potrzebna jest wolna wola człowieka, który wybiera miejsce poznawania szczegółowego tego, co poznał ulotnie, oraz prawda wewnętrzna umysłu, o którą człowiek dba, natomiast nie jest do tego potrzebna stałość bądź niestałość obrazów świata, ale jego rzeczywistość, bo inaczej człowiek opierałby się na tym, co jest ulotne, tylko dlatego, że zostałoby to dla niego wzbudzane na jego oczekiwanie. W ten właśnie sposób są wychowywane dzieci, którym odbiera się wolną wolę człowieka i tworzy w ich umysłach symulowaną rzeczywistość, w której nie mają możliwości zmiany, żyjąc w fałszywych obrazach tego, co jest wytwarzane przez nieistniejące byty. Umysł człowieka jest specjalnie tak skonstruowany, by rozpoznawać świat, który się zmienia, by się uczyć i nie dać zmylić obrazom, a nie do rozpoznawania obrazów jako niezależnych reprezentantów bytów. Ludzie, którzy nie utracili prawdziwego poznawania, lecz go używają w ciągłej rzeczywistości ich życia, tak jak zawsze — doświadczają prawdziwej rzeczywistości, a pozostali marzą o doznawaniu opisanych ułożeń pamięci, które nazywają wspomnieniami, łączą się w grupy dawnych znajomych, spotykają się z nowymi znajomymi, by wspomnieć to, co było z natury w przeszłości, ale tego nie ma w ich rzeczywistości, mimo że mają zasoby umożliwiające poznanie tego marzenia, lecz wolą marzyć i upajać się w poczuciu rozkoszy instynktów, a nie uczestniczyć własną wolą w rzeczywistości własnego życia poznając i rozumiejąc.

W trakcie myślenia o rzeczywistości w sposób aktywny, bez blokad jej rozumienia, odczuwając rzeczywiste uczucia wynikające z podjętych decyzji i dokonanych czynów względem innych ludzi i względem siebie, które trwają w tym, dla czego były rozpoczęte, są nadal obecne lub zostały zmienione w ich przebiegu zgodnie z prawdą życia — powstają pewne specyficzne wzorce sytuacyjne myśli, które wydają się zaburzeniami myślenia zrozumieniowego (nie emocjonalnego), układające się w stałe schematy wątpliwości określonego rodzaju, które czasem denerwują, a czasem są tak umiarkowanie zabawne przez stwierdzenie, że znowu się to stało — w umyśle, ale nie w rzeczywistości, tylko w nie wiadomo, czy nieudolności własnego myślenia czy nieudolności myślenia człowieka w ogóle. Te wątpliwości to są zapomnienia uchwytów ze wspomnianych kluczy poznania, więc pozostaje reszta, która nie wystarcza, bo nie tak się chciało, i nie można przypomnieć sobie, gdzie i z czym to nienazwane miejsce było, a pozostaje albo w najlepszym przypadku pozostawienie na pewien czas tej myśli, zająwszy się innymi, albo oczekiwanie, poszukiwanie, jakkolwiek zawsze doznaje się wtedy pewnego przeskoku naruszającego, który być może jest jakąś niezastępowalną właściwością poznawania rzeczywistości przez człowieka, a może poprostu błędem pamięci wynikającym z natury środowiska cząstek losowo zaburzających, ale zwykle — nie wiadomo skąd i po jak długim czasie — można sobie przypomnieć ten brakujący uchwyt mimo że niekoniecznie jego tę samą nazwę.

Podczas myślenia o rzeczywistości powstaje nie tylko to, co jest oczywiste dla człowieka z jego poznania, ale również pojawiają się nowe myśli znikąd, a nie są to nigdy obrazy, które się obserwuje jako nowe, lecz złożenia tego, co już się zna, ale w taki sposób dokonane, by nie było u człowieka prawie w ogóle związków z konkretnym miejscem, z którego dana część przedmiotowa takiego obrazu została poznana, by nie było żadnych związków z sytuacją celową poznania takiego miejsca w życiu. Więc można rozumieć, że te obrazy pojawiają się nie przez poznanie zmysłowe, ale przez słowa, które formują to, co przez człowieka było poznane i zapamiętane w odległej przeszłości, w jakąś podpowiedź co do jakiejś rzeczywistości, która jest lub będzie, ale musi być zrozumiana przez rozpoznanie sytuacyjne w całości obrazu przestrzeni i jej właściwości, ponieważ obrazy tej przestrzeni pochodzą z pamięci po ich właściwościach, a zmiany i złożenia ze słów programu ich pokazania, odtworzenia. Dlatego tuż po powstaniu takiego przebiegu myśli o słowach formowanych w obrazy, które coś przekazują następstwem wydarzeń, wie się dokładnie, co się stało, ale nie wie się niestety, co to znaczy w rzeczywistości przyszłej, a wraz z upływem czasu zapomina się coraz bardziej całość sensu tego, co się wydarzyło, lecz takie przekazy informacyjne powtarzają się w identyczny sposób, więc jest szansa na ich zrozumienie po pewnym czasie przez ich rozważanie. Być może ludzie nazywają takie przekazy przepowiedniami, ale mimo że mogą one nimi być, to po pierwsze trzeba je rozumieć jako czyjeś słowa, które są słowami wynikającymi z pewnej mądrości, a w niej jest wiedza o rzeczach przyszłych.

W ten sposób przypuszczalnie powstała treść Pisma Świętego i ewentualnie innych ksiąg, które są uważane jako słowa od Boga i są odczytywane bez sprzeczności wewnętrznej jako jakaś historia, która wprost o czymś opowiada, co ma znaczenie ponadobrazowe i nie zawiera wstawek kierunkujących odbiorcę przez inną (bieżącą) przestrzeń rozumienia tekstu. Taka treść jest rozumiana w znaczeniach obrazów w rzeczywistości człowieka będącego autorem, ale ułożenie tych obrazów formułuje w całości tekstu jednoznacznej mimo niedoskonałości znaczeń rozumianych przez człowieka, ich nie całkowitej jednoznaczności w danym kontekście — słowa właściwe przekazu sformułowanego jakby w niewiedzy lub niechęci do konkretnych nazw bytów oglądanych przez człowieka, przez niego używanych. Forma takich treści jest tak wymyślona, by nie dało się łatwo zmienić ich treści przez zmianę pojedynczych słów, mimo że utraci się wtedy dokładność, prawdziwość szczegółu. Ponadto sposób formułowania całych części tekstu wskazuje ponadczasowe procesy, które tak zachodzą w różnych zastosowaniach, ale tutaj zostają związane szczegółowo z przebiegiem zarówno początku jak i końca (i wszystkiego pomiędzy), więc musiały być utworzone jako słowo w historii całościowej znanej od początku do końca przed rozpoczęciem formułowania jej treści pisanej. W takim razie wspomniane słowa od Boga nie zostały podyktowane literami lub wyrazami w takich przekazach, lecz były tworzone z wiedzy autorów‐ludzi o języku pisanym i jego nazwach rzeczywistości, a ze wskazywania autora przekazu powstawały zapisane obrazy i zostały użyte odpowiednie słowa w przypadkach wątpliwych, wahań, jakkolwiek mimo że pojedyncze słowa osiągają w takich tekstach z tego powodu znaczenie symboli, to nie są one symbolami kluczy treści, a jedynie odwołaniami do czegoś dobrze znanego, by nie zakłócać obrazu brakiem neutralnych słów autora‐człowieka. Taki przekaz może otrzymać każdy, ale nie na własne żądanie i nie musi go zrozumieć, a należy sądzić, że autorowi przekazu tak zabezpieczonej na czas transmisji informacji nie chodzi o jej przesłanie osobie, która nie zrozumie, ale o jego zrozumienie. Jeśli zacznie się szukać rzeczywistości z własnego życia takiego obrazu z całości przekazu, jej szczegółów, to dodaje się do treści coś, co nie było zamierzone, mimo że właśnie taka jest natura umysłu, by tak szukać, jak się właśnie robi przy poznawaniu rzeczywistości, o którym pisałem wcześniej. Więc trzeba umieć rozróżnić, co jest własną rzeczywistością, która jest większością życia, a co jest przekazem słów formujacych (niezauważenie w istocie procesu) obrazy już poznane w innych rzeczywistościach życia.

Wielu ludzi popełniło istotne błędy w uznaniu obecności, występowania takich przekazów, bo uważali — tak jak i w innych sprawach ich życia — że przekaz jest wyróżnieniem osoby, może być uzyskany z własnej woli, a nie przy własnej woli, lub że można go użyć bez posiadania umysłu w pełni obecnego w rzeczywistości w opisany sposób jej poznawania i rozumienia. Stąd powstały szyderczo brzmiące zawody, specjalizacje, które podporządkowują widzialny obraz otrzymywania przekazu — wiedzy, jak go otrzymać, która jest posiadana niby przez człowieka. Ale mimo tych zmyśleń o słowie od kogoś, od Boga, i jego przekazie pochodzących naprawdę od oszustów znających techniki manipulacji ukrywaniem fragmentów wiedzy w zaburzeniach emocjonalnych człowieka, ludzi — człowiek może swobodnie rozważać rzeczywistość życia w pełni wolności wyobraźni, która pomaga coś poznać, czego doświadczył; wtedy jest to jego słowem, a nie przekazem od kogoś.

Na przykład jest taki rodzaj sztuki jak surrealizm, który umożliwia ludziom zachowanie graficzne właśnie tych otwartych przestrzeni ulotnie poznanych, które niestety na obrazach są ustatycznione i wydają się zamknięte, a ponadto ich oglądanie jest dość ryzykowne ze względu na powstające w umyśle innego niż autor człowieka emocje wynikające z posiadania innych znaczeń pojedynczych obrazów tego jeszcze nie zrozumianego, ale jeśli autor nie wykonuje specjalnie obrazów zła, to można mimo konieczności uważania na doznania emocjonalne poznać coś wcześniej już poszukiwanego — w spojrzeniu innego człowieka na świat, tak jakby się przekroczyło czas i przestrzeń dla jednego miejsca, w którym był autor, a przecież nie był on tam znikąd, lecz to, co zobaczył, było jego zrozumieniem rzeczywistości w historii całego jego życia do tamtego momentu, uformowanego dodatkowo okresem pomiędzy poznaniem ulotnym a namalowaniem obrazu lub utworzeniem innego dzieła sztuki. To jest poznawanie nie poznanego w istocie bytu, a przecież jest też poznawanie i tworzenie tego, co jest już ujęte względem całości — w szczegółach obecności w tym miejscu.