Być może niektórzy z was — szczególnie młodzi — chcieliby mnie zrozumieć, zrozumieć moje życie, tak jak się czyta cudze historie i pojmuje cudze konieczności lub choćby ogląda film lepszego gatunku. Wtedy wiadomo, co ktoś musiał, bo w czymś był, a co ktoś mógł, ale to się nie stało. U mnie taka historia była tylko tym, co ktoś widział, ale tylko to, co musiał i mógł w tym, kim był, bym obok niego musiał i mógł przejść w jego świecie ograniczeń. ·Dlatego moje życie składało się zawsze z tego, co robiłem, a co było widziane wybiórczo, i z tego, jak rozmawiałem lub byłem widziany, by uczestniczyć w relacjach z ludźmi, szukając upragnionego i poznając.· W obu tych obszarach byłoby niemożliwe zrozumieć istotę mojego życia, jeśli człowiek nie porzuci swojego wyuczonego schematu zależności konieczności przebiegu sytuacji rzeczywistych wytworzonego w wyniku przyuczenia do wymagań wykonywania programów, ale wydaje się, że z braku wspólnych doświadczeń życia takiego jak ja zrozumienie tego, co robiłem, autentycznie — może być trudne, natomiast zrozumienie tego, jak z ludźmi rozmawiałem, może być łatwiejsze, ale łatwo potrafi to być przyciśnięte do schematu opowieści o koniecznościach losu i zamienione w pustą formę obrazu słów. Lecz mnie nie zależy na tym, by moje życie zrozumiał ktokolwiek, ale ten, kto potrafi zrozumieć, bo ma się ono stać częścią jego rzeczywistości w przyszłości, choć nie jest ono rajem, którego wielu poszukuje na Ziemi, i dlatego nie jest też upragnione i poszukiwane. Są różne rodzaje wolnościnazwane słowami, ale jest tylko jedna rzeczywistość zewnętrzna i są różne rzeczywistości ludzkie. Gdy człowiek we własnej rzeczywistości potrafi zobaczyć prawdę o tej rzeczywistości jednej, która jakkolwiek nie jest przewidywalna, by mogła stać się identyczna u różnych ludzi — to wtedy poznaje moje życie w tym, co robiłem, lecz jeszcze w nim nie jest. ·Natomiast rozbieżność zrozumienia tego, jak z ludźmi rozmawiałem, wynika z tego, jakie ci ludzie mieli ograniczenia, co potrafili zrozumieć, a co wywoływało w nich chęci zepsucia czegoś·, więc nie warto było tego mówić wprost w takiej formie, jak można by rozmawiać z człowiekiem nie mającym wspomnianych ograniczeń własnego świata.
Rozpoczynając sloganem opis mojego życia w tym, co robiłem: to, co dla wielu z was było bardzo drogie do kupienia, dla mnie było dostępne za darmo, to, co dla was było tanie, dla mnie było prawie niedostępne. To pierwsze wynikało z tego, że bezpośrednio uczestniczyłem w rzeczywistości, a to drugie – z tego, że ta rzeczywistość była aktywnie niszczona przez ludzi, którzy uzurpowali sobie przywilej jej rozumienia, a naprawdę mieli tylko przywilej jej dotykania, lecz ją fragmentowali do postaci reakcji, które jedynie potrafili zrozumieć, i posługiwali się instynktami, których nie potrafili opanować, nie mając oczywiście integracji umysłu, która te instynkty by wyeliminowała. Tak więc byłem kimś w rodzaju samotnego wojownika, chociaż dla nikogo nie walczyłem, lecz starałem się żyć w prawdzie własnej obecności w rzeczywistym świecie, dlatego na pewno jest lepsza nazwa na ten rodzaj autentycznego istnienia, której niestety nie znam. Nie usiłowałem gromadzić ludzi uważajac, że każdy człowiek może mieć kontakt z rzeczywistością, a wtedy nie potrzeba nikogo gromadzić, bo tworzą się z woli ludzi reakcje międzyludzkie. I tak upływało życie w otoczeniu tych ludzi, którzy nadawali mi formypokazywane i omawiane społecznie, które zauważyli, a ja nawiązywałem ograniczone relacje z odszukanymi w rzeczywistości ludźmi jeszcze nie ograniczonymi oraz rozmawiałem z ludźmi ograniczonymi. Ci, którzy jeszcze nie byli ograniczeni wewnętrznie, najczęściej się zmieniali i wybierali drogę wykonywania bez serca czynności dla pieniędzy i tzw. kariery, może nie mając możliwości w swoim środowisku — na życie rzeczywiste i też nie na wszechobecne złudzenia życia rzeczywistego.
Odchodząc od jakiejkolwiek ceny — to, o czym moglibyście przeczytać w książkach przygodowych, było moją rzeczywistością, lecz rzeczywistość nie jest taka, jaka jest opisywana w książkach. W nich są marzenia o rzeczywistości – ludzi, którzy jej nie przeżywali, ale przeważnie tylko obserwowali. Tak jak jest z baśniami i opowieściami ludowymi. Kiedy byłem mały, to słuchając legend, pragnąłem sprawdzić, czy naprawdę są te nimfy żywiołów pochodzące chyba z pogańskich wyobrażeń chłopów pracujących na roli, ale mimo obawy spotkania nie wiadomo kogo wśród ciemnej nocy, wieczoru, poza domem wiejskiego gospodarstwa lub w czasie spóźnionego powrotu do domu nie spotkałem niczego oprócz ropuch w stawach, koników polnych, komarów, drobnych gryzoni w trawie, zwierząt w ściółce leśnej, czworonożnych drapieżników leśnych i dzikich ptaków, a wokół – odgłosów nocnego życia przyrody. Wszystko, co może się staćW sensie ludowych podań o leśnych, wodnych, górskich stworach wabiących w głusz leśną na zagubienie się, w bagna, wiry wodne, topiel, przepaść. człowiekowi, to to, co powstaje z jego nieumiejętności życia, bo zwierzęta nie są skore do atakowania człowieka w normalnych warunkach, gdy nie walczą z jakiegoś powodu o przeżycie. A legendy pogańskie powstały od ludzi, którzy żyjąc wśród przyrody, przychodzili do niej jako obcy ze swoich bezpiecznych domostw, gdzie chronili się przed dzikością zewnętrzną w stadzie pracowników wiejskich, chroniąc swoje dobra i hodowle przed zniszczeniem przez niepogodę lub dzikie zwierzęta. Rezultat ostadnictwa: stawali się intruzami, którzy zaczynali odwzorowywać cykle przyrodnicze bardziej nawet niż te zmienne rzeczywiste.
Ludzie nie rozumieli tego, co nie przynależało do uznanego na wsi mechanizmu potrzeby danej czynności, a ci z miasta nie rozumieli kompletnie niczego.Na wsi rozumieli tylko dozwolone procedury, a w mieście – dozwolone obrazy. Więc reagowali strachem, gdy zobaczyli, że ktoś robi coś innego, albo głupotą, gdy usiłowali ewentualnie to naśladować. Nie rozumieli tego, że nie mieli doświadczenia w przebywaniu wśród dzikiej przyrody, które ja zdobywałem ciągle z konieczności przemieszczania się w niej tak samo jak w warunkach miasta. Jednak podstawową różnicą między mną a ludźmi, którzy chcieli pokazać, że potrafią być wśród dzikiej przyrody i że chcą tam być — była orientacja w terenie w czasie rzeczywistym. Gdy ludzie szli gdzieś, w jakieś miejsce, bo już ktoś im pokazał, jak tam dojść i jak stamtąd wyjść inną drogą, bo pamiętali te drogi, to ja idąc w takie miejsce, które było dla mnie nieznane, zachowywałem wyobrażenie przestrzennych odległości, będąc zaskakiwany tym, gdzie poprowadziła droga wyjścia, ponieważ nie znałem tego miejsca, gdzie ona prowadziła, ale następnym razem już miałem dwa uchwyty przestrzenne obszaru, co pozwalało mi nie korzystać z tej samej drogi, natomiast ‚znawcy’ musieli mieć wyraźną drogę, by nie pomylić jej z żadną odnogą. Drogi przez dziki obszar czasem jakieś są, o ile potrafi się orientować w kierunku, ale podstawową umiejątnością jest rozpoznawanie którędy przejść bezpiecznie, gdy nie ma drogi, mimo że wymaga to nieraz czasochłonnych obejść, by zachować kierunek. Wymaga to rozpoznawania po sposobie rośniecia roślin, co jest pod nimi i w najbliższej okolicy. Podobnie jest z tym, jak daleko, jak szybko ma się siły iść, kiedy odpoczywać, jeść, pić, jak liczyć czas do miejsca, gdzie będzie można nocować. To wszystko stawało się dla mnie z konieczności dynamicznie modyfikowaną trasą wędrówki, a inni w tym czasie zajmowali się po prostu drogą, która musi gdzieś prowadzić, bo przecież jest, lecz korzysta się z tego, co przy niej jest, gdy się to pojawi. A jeśli się nie pojawi? ·Bo przecież jeśli się nie oczekuje cały czas tego, co niezbędne do wędrówki, to można oglądać to, co naprawdę jest w każdej chwili·, i mieć swobodę zrozumienia tego, co się ogląda, i tego, co się dzieje, w czasie bieżącym.
Więc milczałem o tym, jak się przemieszczam, gdy tylko zauważyłem, że wzbudza to obawę i pragnienie powstrzymania. Ludzie nie potrafili zrozumieć, że to, co dla wielu z nich jest niebezpieczne, nieosiągalne, dla mnie jest pewnego rodzaju spacerem, podczas którego mam wolny czas na myślenie o świecie ludzi, poznając jednocześnie świat przyrody. Milczałem również o wielu możliwościachOglądając poszukiwania i rozwój sytuacji z miną oczekującej niepewności (nieudawaną, bo nie wiedziałem, co zrobią), czasem poddając jakiś ‚pomysł’, ale wtedy zwykle odpoczywałem wiedząc, że ludzie naprawdę czegoś poszukują mimo tego, że znajdowali często złudzenie, lecz musili odpocząć w wysiłkach czy skutecznych, czy nie. I wtedy nic nie było reżyserowane — to była ich konieczność realizacji, która pociągała ich do poszukiwań metod przez krótki czas, gdy usiłowali popatrzeć na rzeczywistość., jak również wprowadzałem pomyłki do czynności życia codziennego czy też metod pracy, które miałem dobrze opanowane, by ludzie, którzy uczestniczyli, nie czuli się gorsi z powodu własnych błędów, ale i tak w końcu zauważali, że te pomyłki nie mogłyby być przypadkowe, bo nie uczestniczyłem w rubasznym śmiechu z popełnianych przez nieuwagę błędów, gdy te błędy były popełniane właśnie z uwagą. Wtedy też ludzie uważali, że wszystko wiem znikąd, bo nie wiedzieli, na czym polega u mnie nauka (przez obserwację rzeczywistości), i nieraz nie mówili mi wstępnie tego, co między sobą mówili, doprowadzając do dezintegracji wspólnej czynności. Więc ponownie – to, co robiłem, robiłem znowu sam, gdy nie potrzebowałem dbać o cudze zawiści co do identyczności osiągnięć w poszczególnych umiejętnościach. Czyli wybierali ‚komfort’ bezmyślności lub wizualne osiąganie, a ja coraz bardziej, coraz więcej starałem się myśleć całościowo. I czasem spotykałem ludzi, którzy również usiłowali tak myśleć, gdy część odrębnych rzeczywistości była wspólna mimo różnicy życia. ·Tak właśnie prawdziwa obecność w rzeczywistości jest wolnością, mimo że trzeba poświęcić fałszywe znajomości z ludźmi, którzy chcieliby, żeby swoim zachowaniem dawać im szanse ukrywania kompleksów w grze pozorów·, która z czasem staje się niebezpieczna ze względu na rzeczywistą czynność, którą się wykonuje. Bo nie da się słowami wyrazić, by ktoś coś robił i zrobił to dobrze, jeśli nie ma doświadczeń z tego, co robi, by można było mówić o tym, co się zauważyło, a ktoś nie spostrzegł, więc w ten sposób ma możliwość uzupełnienia poznania o cudzą rzeczywistość, która jest wspólną, i o jej zrozumienie. Inaczej wspólna praca jest tylko udręką, w której patrzy się na ilościowe rezultaty osób, które robią to samo lub oczekują w kolejce na odpowiednią prędkość lub ilość.
Byłem w wielu miejscach, które nie były przygotowane do oglądania, bo były rzeczywiste, lub znajdowały się obok przygotowanych, oraz uczestniczyłem w niezliczonej ilości sytuacji, w których idee były zamieniane w obrazyJest to implementacja dyktatury ideologicznej, wtedy – komunistycznej: wymyśla się ideę dla następującego po niej obrazu, który jest jej myślą, czyli pusty abstrakt redukcyjny i właściwy wizerunek będący symbolem zgodności z dozwolonością, ale jest to symbol ‚wodza’ decydującego albo z ukrycia tak jak pieniądz, albo pod własnym wizerunkiem tak jak pomniki i fotografie wodzów rewolucji. przez mających ukryte intencje malarzy bądź tłumaczy i realizowane w każdemu wcześniej lub później pasującej prywacie, zmywając tę ideę przewodnią w dążeniu do realizacji jej zadań, jej wyglądu wcześniej nadanego, gdy okazywało się z konieczności zniszczonej rzeczywistości, że trzeba namalować nowy obraz, wytłumaczyć od nowa sens odłupywania kawałków betonowego pomnika w sposób niezbyt oczywisty, by składać z nich własne obrazki w systemie realizowanej ideologii, dopóki obraz idei jeszcze był widoczny, jeszcze żył. I obserwowałem ludzi, którzy znajdowali w potrzebie swój cel istnienia, gdy to, co w nich było ludzkie, co jeszcze nie podlegało formowaniu do obrazu, było przez nich dawane w potrzebie człowieka. Ale prędko było to dołączane do powinności i odchyleń od wspólnego wszystkim kierunku podążania, postępu. Więc spotykałem się z dobrym słowem, ofiarnością, decyzjami wobec zauważonej rzeczywistości, które były dostarczane ideologom do oceny dobra i zła takiego postępowania, by wszyscy musieli mieć, musieli otrzymywać to, co dla mnie było pomocą w relacji na gruncie rzeczywistości, a nie mogli dawać niczego, co byłoby mi potrzebne w danej rzeczywistości, bo nie mogło to być ich własnością, lecz taką, która podlega dystrybucji publicznej, by następna sytuacja potrzeby drugiego człowieka była uniemożliwiona systemowo przez napiętnowanie osoby, która podjęła decyzję wobec rzeczywistości, i zastraszenie innych, by ignorowali takie systuacje jako rozwiązane przez system w innym miejscu, w którym ta osoba powinna być. W ten sposób funkcjonowała ideologia komunizmu mimo tego, że nie była jeszcze samodzielnym komunizmem bez odgórnego narzucania, w której osłabionej formie miałem możliwość żyć.lata ʼ80 i ʼ90 XX w. Ideologia polega na fałszu względem rzeczywistości, a nie na tym, że coś w niej wprowadzanej w życie wygląda tak lub inaczej, bo to jest tylko obrazem idei, jej formą wizualną danego czasu. Dlatego po zmianie formy systemu ludzie nie zmienili swojego postępowania w obszarze wolności, lecz — czasem trudnie — uczyli się nowych mechanizmów, nowych reguł, zabierając ze sobą te uszkodzenia połączeń między zauważaną rzeczywistością a postępowaniem, które nabyli przez lata wcześniejszego służenia, podporządkowania fałszowi i ignorancji. I ten system, który powstał po komunizmie nie jest jego takim prostym upadkiem, lecz głęboką przemianą, w której zostały usunięte centralne ustalane idee i ich obrazy na rzecz obrazków, czyli komunizm się rozsypał na drobne, ale powstał legislatywizm/legalizm wspierany mechanizmami z innych systemów państw. I na początku ten nowy mechanizm społeczny wyczerpywał się wolniej niż poprzednio pojedyncze obrazy centralnej idei, gdyż panował chaos kapitalizmu, który naruszył powszechną wymianę własności publicznej i pozwalał ją rozdawać, co wyglądało jak dary, a zostało nazwane systemem korupcji i złodziejstwa w połączeniu z tworzeniem rzeczywistości mafijnej wymiany, która już nie wyglądała jak wzejemne dary, lecz handel usługami. Zrozumiawszy to, co opisane powyżej, a co jest obecną rzeczywistością, chyba bezczelnością jest twierdzić, że rozpad ‚nowego’ systemu nie wynika z postępowania ludzi w ich wolnej woliOdwołanie do argumentacji w sporze Watykanu i [Rady Europy], zarejestrowane wypowiedzi publiczne przywódców: papieża Benedykta XVI, prezydentów Niemiec i Francji z obecnością [sekretarza Komisji Europejskiej]., tam, gdzie pojmują całość funkcjonowania rzeczywistości, ich rzeczywistości. Że nie wynika z ich etyki działalności, a w pełnym życiu – z ich religii. Bo okazuje się, że centralna władza była i ślepa, i destrukcyjna dla człowieka, a wolność nie zawiera się w nazwanych mechanizmach, w mechanizmach prawa. Dlatego człowiek posiada wolną wolę, pojmowanie całości tego, co jest, i tego, co czyni. ·Bo to od każdego człowieka zależy, czy zrobi coś źle czy dobrze w rzeczywistości, którą rozumie, w rzeczywistości, w której żyje.· Nie dziwi zatem fakt usiłowań powrotu idei w sposób odwróconyod obrazka do obrazu i idei, który dokonuje się na całym świecie przez restrykcje nazewnicze i proceduralne pochodzące od grup ludzi, którzy chcą mieć wyłączność tego, co jest rzeczywiste, przez zastrzeganie obrazu w kontroli dostępuKtoś coś zauważył i następnie wnosi o to, by generalizacja była dozwolona za jego zgodą, czyli patenty na mechanizm rzeczywistości, a nie na wykonanie czegoś, więc również patenty zwłoczne, które służą po prostu do przerywania czyjegoś wykonania po jego powstaniu. Także gdy ktoś zauważył u kogoś i wnosi o zastrzeżenie konkretnego wzoru: kto pierwszy w systemie szpiegostwa przemysłowego. Natomiast zginęło to, że przedmiot jest własnością posiadacza zgodnie z tym, czym jest naprawdę (jak działa), i kto wniósł pracę w jego wytworzenie i wymyślenie oraz rozwijanie., co w kapitalizmie jest odpowiednikiem komunistycznego piętnowania za osobowy dar w rozumianej rzeczywistości. W takim systemie dystrybucji, w którym człowiek będący podmiotem architektury oprogramowania OUX, twórcą programu w tej architekturze — był przedmiotem, nie było możliwe wprowadzenie użycia tego oprogramowania tak, jak niektórzy mogliby oczekiwać: jako kolejnej technologii zamkniętego obrazu ideiNazwa programu komputerowego będąca kopią przedmiotu rzeczywistego wyidealizowanego z jego wadami, przedstawiona w jego wytworzonym obrazie wizualizacji ustalonej, względem której należy uzyskiwać wykonalność przyzwalaną przez ukryty program podstawiania obrazków dla wykonywanych ustalonych funkcji, limitowanych niewidocznymi obszarami implementacji i ostatecznie obszarem aplikacji. Czyli model odaplikacyjnej implementacji fragmentarycznej, który odrywa od rzeczywistości dla niedoskonałego obrazu wytwórcy bez możliwości korekty wykonawczej od użytkownika i przejęcia własnej odpowiedzialności za program uzgodniony z własną rzeczywistością w świadomości jego użycia bez szkody dla innych i świata., bo ta technologia w jej architekturze odwzorowuje życie dla maszyn wprost i takie też mają być pisane w niej programy, a człowiek jest tą osobą, która zauważa pełną rzeczywistość, w której jest, ponieważ to on ma wolną wolę czynów, by ją zmieniać, co nie jest możliwością programu, lecz projektem budowy człowieka, z którego myśli powstają narzędzia.
Na podstawie dotychczasowej syntezy tego, co robiłem, widać, że kluczem wszystkich wydarzeń było to, kto decyduje o tym, co druga osoba robi, a gdy nikt nie decydował jawnie, to wtedy panowały wyłaniające się w umysłach ludzi instynkty, które pojawiały się w odpowiedzi na informację, sygnał z chaosu świata albo z czyjejś ukrytej ręki. Czyli co należy robić i jak należy wykonać, by przestrzegać reguł, które były ustalane przez zajęcie terenu, przez przeszkodę na własnej drodze, a narzucane metodami presji przez nieświadomość fałszu udawanych rutynowo reakcji społecznych o oczekiwanym wpływie na postępowanie odbiorców. Jednym z takich oszustw były udawane emocje, które doprowadzały do nieczułości, gdy później zachodziła sytuacja z udziałem emocji nie udawanych, i do niszczenia ewentualnych uczuć, które były lub mogły powstać. Kiedy udawane emocje stawały się nieskuteczne, to wtedy było oszustwo rozumowe co do właściwego sensu wykonywane przez niedoinformowanie w formie poinformowania o czymś innym, ze względu na oczekiwanie czego odbiorcy by to zrobili. W ten sposób postępowało niszczenie mechanizmów współistnienia ludzi, gdy spotykali się z kolejnymi osobami, które stosowały inne mechanizmy presji, i dodawali je do własnego zestawu metod, mając zniszczone (zablokowane) u siebie w wyniku użycia przez drugą osobę. Rozwój takiej społecznej destrukcji następował lawinowo w środowiskach ludzi — i mimo że źródło tego zjawiska było w obawie przed dzikością przyrody w gromadach wiejskich i powstałych mechanizmach przeżycia stada, to po oderwaniu od zależności od niepewnego źródła żywności, które zostało zastąpione krajowymi rezerwami, rozwijało się w miastach, gdzie tamta obawa została zakryta obawą przed wsią. Stąd specjalizacją miast stało się niszczenie wszystkiego poznanymi rodzajami oszustw, które wywierają presję na ludzi, a było to ograniczane przez zajmowanie ludziom czasu wymaganą uwagą przy ciągłej pracy. Dlatego to właśnie dobra codziennego użytku dawały ludziom swobodę starć między sobą, gdyż odejmowały im pracę wtedy, kiedy już nabyli z czasem spotkań z ludźmi w zakładach pracy opisane uszkodzenia społeczne i mogli otrzymać to pożądane dobro. Więc to robotnicy większych zakładów pracy mieli najliczniejszą wymianę metod wzajemnego nacisku antyspołecznego, stąd pojawiły się strajki tłumów niewspółistniejących ludzi za prymitywnymi potrzebami. Natomiast obecnie została wprowadzona separacja kontrolna mechanizmów, które ludzie wykonują jak bardziej złożone maszyny, znana dobrze z kapitalizmu. Czyli w całym przekroju zawodów gospodarki państwa powstały z uprzednich zawodów specjalizacje, w których wykorzystuje się sprawdzone wzorce nie mające nic wspólnego z całościowością rezultatu wynikającą ze zgodności z rzeczywistością. Bez przebudowy strukturalnej półproduktów nie można uzyskać niczego, co odpowiada konkretnemu człowiekowi: komórka powstaje z programu ‘dna’, umysł czerpie z niepowtarzalnej rzeczywistości. Więc narzucanie produktu to jest nie tylko podłączanie człowiekowi funkcji, które są sprzeczne z jego odwewnętrznym ich wykonywaniem, ale niszczy się w ten sposób oryginalny program powstawania człowieka, zaburzając wykonywanie się, aktywację jego funkcji, na które wpływają te podłączane zastępujące daną funkcjonalność. I następną formą gospodarki ma być taka oparta na wiedzy. Tylko na jakiej wiedzy: czy przełącznikowej/przyciskowej nierzeczywistej, czy też ponadto nieludzkiej?Ta pierwsza to umiejętność wciskania odpowiednich przycisków w reakcji na pokazujące się obrazy, odpowiedzi, cechy klasyfikacji, czyli zwiększanie zużycia energii w nieskończoność dla zagospodarowywania wszystkich permutacji wyróżnialnych obrazów w przełączaniu zewnętrznych funkcji względem tych bytów, przyspieszając coraz bardziej bez wolnej woli realizacji rzeczywistych konieczności czyli uzurpacja stwarzania otoczenia poznawanego (świata) z bezwolnych korekt wykonania. Ta druga to użycie takiego systemu do samozniszczenia przez nierzeczywisty obowiązek wykonania funkcji destrukcyjnych spośród wszystkich osiąganych permutacji, bo nie ma się rozróżnienia procesów zachodzących w rzeczywistości, które zostało zastąpione dezintegralną reaktywnością. ·Najpierw ludziom potrzeba odtworzyć programy życia ciała i funkcjonowania umysłu, by tworzyli współistnienie, a wtedy możliwe jest jednomyślne, świadome rozszerzanie możliwości ludzkości o nowe funkcjonalności, których ze względów przystosowania do środowiska nie może posiadać bez maszyn.· Przeciwna droga jest usuwaniem człowieczeństwa do postaci maszyny, którą wcześniej człowiek sam wytworzył z posiadania większego pojęcia wiedzy o rzeczywistości niż ta maszyna, z posiadania ciała, które nie jest kompletnym człowieczeństwem, jak udowadnia to wstępnie teoria trójczęściowego umysłu, gdzie wolna wola pochodzi nie wiadomo skąd, decyzje o doborze z pamięci rzeczywistości, a ostatecznie – niepoznawalność i integralność świata, która jest odsłaniana stopniowo przez spotkanie z Bogiem.
Przedmioty poznaje się przez obrazy ich emanacji oddziałujących na zmysły, czyli jest to poznawanie materialne, a ludzi poznaje się przez ich słowa, czyli przez ich umysły. Podczas gdy w relacjach publicznych do wiedzy o czymś potrzebny jest tekst dokumentu wiążącego prawnie, który został podpisany, lub fotografia rozpoznawalnej twarzy, by móc przypisać coś, o czym to świadczy, do człowieka z powszechnie uznawanych cech — to dla mnie takie dowody nie mają żądnego znaczenia rzeczywistego, o którym miałyby świadczyć. Natomiast poznaję prawdę o ludziach z rozmowy z nimi podczas zwykłej obecności w ich życiu. To oznacza, że bez względu na obrazy najważniejsze są wypowiedzi każdego spotkanego przeze mnie człowieka, z których poznaję jego umysł. Przeważnie nie dowiaduję się niczego, co by miało mi w czymkolwiek służyć, jeżeli nie ma między mną i moim rozmówcą bliższej relacji, a nawet jeśli coś się ukaże, to zwykle zapominam o tym jako nieistotnej informacji, bo celem moich rozmów jest — tak można go nazwać — test nierządu. Bazuje on wprost na umyśle konkretnego człowieka i dowolną drogą wyniku pokazuje, gdzie dany człowiek naruszył cudzą własność (osobowąTzn. własność osoby wyrażoną w użytym względem niej jej wizerunku, zauważeniu. lub przedmiotową) albo wykonał destrukcyjny mechanizm. Zasadniczym elementem tego testu jest uznanie woli zmiany postępowania będącej wolą jego wcześniejszego rozpoczęcia. A człowiek, choćby kłamał, nie powie niczego, czego nie ma w umyśle w postaci pamięci przeszłości (‹pamięć obrazów zmysłów) lub mechanizmów (‹pamięć programów›). Czyli ludzie mają dwa rodzaje agresywnych myśli wyrażanych słowami: narzucanie historii i narzucanie czynności. Ponieważ umysł jest narzędziem kierowania ciałem, a słowa są aktywatorami punktów w sieci wykonawczej programu myśli, to słowa wypowiedzi trzeba zawsze interpretować w kontekstach mechanizmów umysłu danego człowieka. Jeśli rozmówca wie, że określona forma wypowiedzi — mimo że nie zawiera w sobie pełnej informacji o celu jej emisji — jest osadzona w rozumianym przeze mnie programie naruszenia własności bądź wykonania czynności destrukcyjnej — to potwierdza test nierządu. Jeżeli taka wypowiedź została do mnie skierowana świadomie, z premedytacjąRzeczywista groźba. W szczególności gdy wypowiadający wie, że nie zostanie ona zrozumiana przez innych lub jej adresat jest ograniczony w możliwości ewentualnej odpowiedzi wyrzucającej., lub rutynowo w ciągle nie zmienionym mechanizmie postępowania — to wtedy taka osoba jest przeze mnie traktowana od tego czasu jak zbrodniarz. Jeśli natomiast została wyemitowana publicznie, to każdy, kto przyjął w ten sposób moją własność (bez daru z mojej strony) bądź nabył destrukcyjny program postępowania — będzie tak samo traktowany łącznie z nadawcą. I ostatnia metoda dokonywania zbrodni to publiczna emisja prywatności, by tłum atakował osobę jakimkolwiek osądem na podstawie obrazów jej własności powstawianych we własne programy przypisywania wymagań i karania za własne nierozumienie, błędne rozumienie cudzej własności.
Ludzie — przypuszczalnie ze względu na uszkodzenie funkcjonowania umysłu — posługują się fałszywymi mechanizmami w postaci filmów lub obrazów. Zamiast rozpoznawać byty po ich dopasowaniach do znanej przez siebie i uaktualnianej wiedzy o ich strukturze, zapamiętują filmy oglądanych obrazów oczekując, że w granicach przypomnienia sobie tego samego obrazu złożonego wszystko będzie tak samo przebiegać, a oni będą się odpowiednio ustawiać do kolejnych pamiętanych kadrów — tam, gdzie mają być, by coś się wykonywało. Tak są uczeni i nie tylko nie potrafią zrobić tego, co by chcieli, ale nie potrafią też zrobić tego samego innym sposobem ani w zmienionych warunkach. Wśród tych realizowanych przez ludzi filmów pewne z nich są wystarczająco bezpieczne dla życia ludzi w zewnętrznie utrzymywanych warunkach, a dla innych takie warunki otoczenia nie są zapewniane, by odtwarzanie tych filmów przez ludzi było bezpieczne. Problem polega na tym, że ludzie wykonujący role w swoich filmach życia stosują przemoc wobec pozostałych, by ich zmusić do wybrania dla siebie roli w filmie niewoli w nieświadomości pracy w sztucznie wytwarzanych warunkach, do których reguł człowiek ma się dostosować i nie poznawać rzeczywistości. Natomiast ludzie, którzy nie oczekują filmu do realizacji czegoś, nie dbają o współistnienie, lecz panoszą się ze zniszczeniem, korzystając z możliwości. W takiej właśnie przestrzeni toczyły się moje rozmowy zarówno bezpośrednio jak i później przez Internet, w których używałem dostępnych w umysłach ludzi zawierzeń rolom, by wrzucać w konsekwencje karzących ról wszystkich tych, którzy albo wykonywali zbrodnię nierządu, albo wykorzystywali możliwości do agresji. A pokazywałem się jako ktoś bezsilny i starałem się aktywować różne znane mi obrazy w umysłach ludzi, które bez rzeczywistej przyczynyCzyli oczywiście, że osadzone w rozumianym kontekście, a nie wprost, ale nie ukrywając sensu, lecz gmatwając lub od razu korzystając z widocznego nierozumienia powiązań stanu przestrzeni z rzeczywistością. wywoływałyby kontrolowane w pewien sposób z obecności — reakcje agresywne, jeśli rozmówca takowe posiadał przygotowane do zastosowania później.Mechanizmy siłowego blokowania niedozwolonej rzeczywistości przez terror, wyuczone podczas życia. Ponieważ zacząłem być zwalczany systemowo za ukazywanie ludziom prawdy o ich postępowaniu rzeczywistym w fałszu ich złudzeń, to w końcu ta sytuacja stała się publiczna w nieprawdzie wybiórczej prawdy, gdzie zostałem przedstawiony jako przestępca, by podlegać wyrokom prawa zastosowanego przeciwko mnie jako sprawcy niedozwolonej czynności przy ukryciu prawdziwych czynów tych, którzy na mnie fałszywie donieśli, by najpierw przemoc rządowa państwa, a następnie tłum skontrolował, czy posłusznie wykonuję jakąś przydzieloną mi rolę niewolniczą, tak jak ‚wszyscy’ mają. W ten sposób można było ukraść moje informacje przechowywane w komputerze, by następnie je wykorzystać za darmo, nie zrobiwszy nic, by je utworzyć od siebie, oraz użyć je do tworzenia ukierunkowanych na mój umysł i życie — programów niszczących. Natomiast ta opisana powyżej agresja przeciwko mnie została wykonana z ukrycia w znanym przeze mnie filmie, w którym miałbym zagrać wskazaną mi rolę w oczekiwaniu agresora, ale została przeze mnie zainicjowana odpowiednim obrazemW ostatnim opublikowanym na stronie ‘www’ tekście przed zaborem urządzeń umieściłem odwołanie do oświeconych, tekstem „informacja zwana światłem”, co było prowokacją aktywującą obawę o wizerunek i testem związku z obecnością w tłumaczeniu mojej strony o „Katyniu 0,5” w ‟Google Sites” tekstu „enlighted” dla polskiego wyrażenia o zwykłym spostrzeżeniu czegoś przez kojarzenie faktów, co odnosiło się do autora tekstu o „Katyniu 2”, a nie mogłem tego skorygować anonimowo, bo wymagana jest rejestracja z kontrolą obecności rzeczywistej, więc była to prowokacja przeciwko mnie niszcząca zamierzone neutralne znaczenie tekstu dla odbiorców anglojęzycznych sugestią, że tekst o „Katyniu 2” nie był negowany — w pojęciu tych, którzy najpierw reagują emocjami, a później myślą, czyli tak uczonych obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki. Za co zresztą ‟Google” został dołączony do znanych monopolistów i wykluczony z normalnego użytkowania jego usług; gdyż mechanizmy jego funkcjonowania umożliwiły nierozwiązywalny stan dyskryminacji tekstu pierwotnego będącego odrębnym zdaniem do faktów preferowanego innego tekstu pierwotnego. (Dlatego umieściłem własne tłumaczenie na angielski, a była też inna kluczowa pomyłka, jakby zamierzona, o trajektorii.), a ponieważ nie może mi nikt zarzucić kłamstwa względem rzeczywistości, a ja potrafię zrozumiale uformować słowa tej prawdy ludziom, to sprawcy stali się mi winni zgodnie ze sprawiedliwością — rozwój technologiczny i osobowy: programy i prywatność, które mogli otrzymać tylko z dystrybucji oprogramowania i relacji osobowej, a nie potrafią tego zapewnić, bo mają nie przygotowane do tego społeczeństwa w niewoli filmów, z którymi nie można nawiązać relacji osobowej, a wartość oprogramowania opierała się na niewiedzy innych o sposobie działania przy korzystaniu z rezultatów. Czyli sprawcy nie potrafią niczego przywrócić, a jeszcze zorganizowali czas publicznego napiętnowania, co zniszczyło posądzeniami moje relacje z osobami blisko znajomymi, które w dużym stopniu grają role w swoim życiu, ale nad nimi pracowałem, oraz powodowało zmiany postępowania wobec mnie w publicznych usługach — czas narażenia społecznego i promocji do niewoli roli przywódczej.W oczekiwaniu społecznym, że powinienem uzyskać funkcję władzy, bo znam lepsze mechanizmy niż były, a te mechanizmy, które są przestrzegane, miałyby spowodować złe postępowanie, a nie ludzie, bo oni tylko wykonywali to, w czym byli publicznie ukazywani.
Władzy nad innymi pożądają ci, którzy chcą zmuszać ludzi do nieprawdy wobec rzeczywistości, czyli do postępowania przeciwko cudzemu życiu, a dla oglądania oczekiwanych obrazów. Ci, którzy poszukują prawdy o rzeczywistości, mają władzę nad sobą, nad swoim ciałem i postępowaniem w świadomości słów o rzeczywistości, a potrzebują chronić się przed cudzą przemocą, gdy jest stosowana na wzór zwierząt. Właśnie dlatego fałszywie narzucane jest równanie wolności człowieka z wolnością mediów informacyjnych, które nie wyrażają szacunku dla życia, lecz podają publicznie kłamstwa bez odniesienia do ludzkiego poznawania, żeby ludzie uczyli się źle postąpić w sytuacji wcześniej nie doświadczonej oraz żeby wzbudzać doświadczanie od czegoś poznawanego — w zgubnym kierunku, który jest z tym czymś kojarzony bez prawdziwych podstaw. Kłamcy radiowo‐telewizyjni uciekają od rozmowy o rzeczywistości, przerywając ją oderwanymi kadrami, gdy każdy z nich zaczyna odkrywać powoli prawdę, by symulując formę rozmowy lub udzielenia odpowiedzi, zużywać czas widzów na utrwalanie własnego wizerunku i promowanie destrukcyjnych uproszczeń — w formie własnego poglądu. Natomiast w Internecie pod pozorem dbałości o wypowiedź lub ocenę każdej osoby panuje spłycanie sensu jako efekt podjęcia jakiegokolwiek tematu oraz brak wspólnie poznawanej rzeczywistości, a nawet rzeczywistość samego Internetu jest czyniona ulotną w jego formie, co wywołuje bieganie przeglądających za impulsami wyglądu. Gdy chce się poznać umysł danego człowieka, to trzeba zauważać, jakie mechanizmy stosuje do interpretacji pojawiających się sytuacji, jak traktuje byty rzeczywistości w rozmowie, pomijając słowa generalizujące, zbiorcze, które są używane w rozumowaniu logicznym. Wwtedy wystarczy uzupełnić obraz sytuacji o fragmenty prawdy o niej i sprawdzać, czy przebiega dwukierunkowe uaktualnianie względem nowej rzeczywistości — pomiędzy stosowanym mechanizmem z ‹pamięci programów› a uzupełnieniem poznania do ‹pamięci obrazów zmysłów› przez skierowanie się. W ten sposób można się przekonać, czy i w jakim stopniu dany człowiek stosuje wolną wolę w ujęciu całości. Jak widać, jest to podejście sprzeczne z tzw. ‛trzymaniem się przepisów’, jeśli stają się ogranicznikami prawdziwego zachowania się wobec zachodzącej rzeczywistości, i dlatego tak łatwo jestem klasyfikowany jako łamiący reguły w systemach nadrzędności maszyn nad człowiekiem, gdy zachowuję się w pełni otwarcie względem drugiego człowieka, który uzyskuje szansę na wybór rzeczywistości. Ludzie w takich przypadkach często biorą to otrzymane ode mnie uaktualnienie prawdy sytuacji i używają go w prowadzonym wobec innych rozumowaniu logicznym, stanowiąc nowe prawa, dla przekonania do których użyli nowego argumentu prawdy, ale nie jest to nigdy moim celem w rozmowie, lecz umożliwienie rozmówcy samodzielnego poznawania rzeczywistości, by decydować o jego własnym postępowaniu w sposób nieustalony i prawdziwy. Tak by taka osoba była warta spotykania mnie i żebym ja stanowił dla niej wartościowego człowieka, byśmy potrafili współistnieć w zmnieniającej się rzeczywistości na gruncie wolności, budując prawdę zrozumienia. ·Niepoświęcanie się dla życia ziemskiego nie oznacza, że się w nim nie uczestniczy.· Wręcz przeciwnie: ·uczestniczy się· w świecie w sposób rzeczywisty, wspólnie, ·ale nie w rodzaju życia, które byłoby złudne·, lecz w tym, które otwiera drogę do życia wiecznego jako dalszej części życia zgodnego z przykazaniem Boga.
Z założenia, że człowiek posiada pewne mechanizmy postępowania (‹pamięć programów›), które są wzbudzane poznawaną rzeczywistością (‹pamięć obrazów zmysłów›), powstał zamysł, by sterować ludźmi jak maszynami, tworząc sztuczną rzeczywistość, a ludzie wtedy będą wykonywać pracę. Ponieważ nie można było wywołać prostych reakcji człowieka, który został przejęty przez ideologicznych badaczy, naukowców, zbrodniarzy eksperymentujących na ludziach w sposób sprzeczny z prawdą — gdyż taki człowiek nie reagował w powtarzalny sposób na zadany z zewnątrz czynnik, lecz go interpretował w całości rozumianej rzeczywistości, reagując z punktu widzenia eksperymentatorów inaczej w tych samych warunkach bądź wcale — to ideolodzy, szukając rozwiązania tego problemu władzy, odkryli, że łatwiej jest wywoływać reakcje, gdy używa się czynników bardziej złożonych, które byłyby wierniejszym dopasowaniem mechanizmów człowieka. Takimi czynnikami wpływu są na przykład obrazy czy słowa, które pokazywało się lub mówiło niezgodnie z rzeczywistością, ale to nie są jedyne stosowane czynniki złożone, lecz tylko wyselekcjonowane. Ponieważ znowóż nie można było wprost oszukać ludzi, gdyż dokonywali sprawdzeń rzeczywistości w inny sposób, w innym czasie bądź miejscu, wcale nie odkrywając prawdy, ale poznając inne obrazy czy słowa, które nie pozwalały utrzymać sztucznej rzeczywistości pierwszego eksperymentatora — to ideolodzy zaczeli fałszować przedmiot obrazów i podmiot słów, by ludzie używali ich w oczekiwaniu własnego w swoich mechanizmach wiedzy, a posługiwali się wizerunkami i nazwami nierzeczywistości. Używając tych sfałszowanych sensów rozumienia świata, następnie tworzyli błędne mechanizmy zwane destrukcyjnymi. Natomiast obrazy i słowa są dobierane z tych, które mają jakieś istotne w umyśle człowieka znaczenie, by niszczyć już istniejące mechanizmy. Więc widać, że po uświadomieniu sobie przez ideologów, iż byli w błędzie co do wywoływania reakcji mechanizmów postępowania ludzi czynnikami zewnętrznymi — zmyślili inny błąd, będący korektą poprzedniego, który polegał na niejawnym przyznaniu, że jednak człowiek ma wolną wolę postępowania, ale można wymuszać tworzenie się pożądanych przez eksperymentatora mechanizmów wiedząc, że są one tylko fałszywe czyli destrukcyjne. Tak dyktatura ideologii faszyzmu i komunizmu, będących metodami władzy masońskiej, została przekształcona w ideologię satanizmu, która posługuje się liberalizmem, by mieć akceptację społeczną publicznego fałszowania sensu obrazów i słów. W tej ideologii, która została już wprowadzona w postać systemu społecznego świata, wiadomo bardzo dobrze, że nie można podporządkować człowieka, ale że już można go wyniszczać, by coraz wcześniej w swoim życiu był kierowany ku śmierci przez oszustwo co do tego, co się wykonuje z jego ciałem, i co do tego, czego się go uczy. By blokować wolną wolę dla identyczności oglądanych przez eksperymentatorów reakcji ludzkich. Natomiast teraz używany jest elektroniczny system rejestracji obrazów i słów ludzi, by następnie wyrywać ich fragmenty i publikować ich fałszywe znaczenia, często w połączeniu z przemocą fałszywych emocji, by wpływać na swobodę myślenia o znaczeniu bieżąco podawanego fałszu, by go nie zrozumieć z powodu emocjonalnego zaburzenia aktywności mózgu. Takie fragmenty z życia ludzi są publikowane w trakcie emisji fragmentu mechanizmu postępowania człowieka, ludzi, który ma pokazywać innym ludziom prawdziwą rzeczywistość sfałszowaną już nie w jej sensie sytuacji, do której prowadzi, lecz sfałszowaną w jej przebiegu przez użycie czyjegoś skradzionego obrazu czy słowa w sensie albo niezgodnym z prawdziwie zaistniałą rzeczywistością, albo sensie narzucanym, nim u źródła w umyśle atakowanej osoby powstanie pierwsze zorozumienie jego poznania. Czyli jest w ten sposób nie tylko publikowany destrukcyjny mechanizm, który ma być jak najbardziej zgodny z prawdą, by ludzie go łączyli z własnymi mechanizmami, budowali na nich uznając, że ktoś tak właśnie żyje, że tak coś osiąga naprawdę — ale jest to agresja na osobę lub osoby, której skradziono ten obraz czy słowo, ponieważ
- ‣ jeśli jeszcze nie zrozumiała sensu poznania, to miesza się prawdę niepowtarzalnej rzeczywistości prywatnie doznawanej specyficznie przez tę osobę z kłamstwem tego, co już było, ale tu jest inaczej, a nie tak, jak było,
- a ‣ jeśli już coś zrozumiała, to nakłania się w ten sposób ludzi do powtarzania tak otrzymanego fragmentu mechanizmu, by wytwarzali w ten sposób sztuczną rzeczywistość wokół nieświadomie atakowanej osoby i dokonywali szantażu, wymuszania akceptacji fałszywego mechanizmu.
W takiej sytuacji pojawia się złudzenie, że wystarczy umieć porównywać mechanizmy postępowania do zgodności z rzeczywistością, by szybko były tymi prawdziwymi — obiektywnymi, ale okazuje się, że prawda jest wewnątrz człowieka — z jego pamięcią doznań rzeczywistości (‹pamięć programów›), na której te mechanizmy są definiowane. I w ten sposób wracamy do prawdy człowieczeństwa, posiadając zrozumienie funkcjonowania systemu zbrodni, który tutaj został wytłumaczony i jest potwierdzalny przez każdą zaatakowaną osobę, a mimo to nikt za niego nie ponosi odpowiedzialności, bo taki był plan funkcjonowania systemu społecznego, takie było zamierzenie. ·I nie wiadomo tylko, czy wszyscy eksperymentatorzy, którzy usiłowali odkryć sposób na zmianę człowieka w maszynę — nie potrafili odkryć tak oczywistej budowy umysłu człowieka, która wynikała z podejścia poznawczego do rzeczywistości, mimo że nie wszystko jest poznane.· I próbowali wymuszać siłową zmianę, nie mając podstaw rzeczywistych. Więc to nie było nic innego niż ludzka pycha w tym, co się ‚stworzy’ przez zamierzoną ignorancję rzeczywistości. Lecz stwarzanie nie jest niszczeniem. Tego typu powszechna i systemowa agresja polega na usiłowaniu zmuszenia do czynienia czegoś w życiu sfałszowanej historii rzeczywistości. Czyli ludzie są skłaniani do destrukcyjnego wykonywania czegoś przez blokowanie ich historii życia. Jednak ta historia nigdzie nie ginie i w momencie, gdy system zbrodniczej propagandy jest odłączany, następuje powrót umysłu do zwykłego funkcjonowania z tymi mechanizmami, które nabył, ale teraz względem prawdziwej rzeczywistości. Więc wtedy jest odczyt historii życia, przypisanie otrzymanych ze świata informacji do prawdziwych mechanizmów i tak powstaje świadectwo czynów w wolnej woli danego człowieka. Przed tą prawdą nikt się nie uchroni.
Z przedstawionego w tym tekście spojrzenia na istotę mojego życia można zauważyć, że złym postępowaniem innych ludzi było próbkowanie rzeczywistości (w szczególności mojej), by ją przewidywać przez podobieństwo do uprzednio zarejestrowanyh zachowań, nie rozumiejąc rzeczywistości przedmiotowej i nie uznając woli człowieka, z której wynika wszystko, za co jest naprawdę odpowiedzialny, czy byłoby to zauważone, czy nie, skoro jest rzeczywiście. Natomiast była stosowana przemoc, by wymusić pokazywanie obrazu, widzenie obrazu oczekiwanego przez ją stosującego człowieka. Ponieważ wykonywałem usłużnie bezpośrednie polecenia, lecz nie powtarzałem od siebie, z własnej woli, tego, co uważałem za zbędne pokazywanie, to byłem uparcie piętnowany mimo osiągania efektów istotnych dla życia — jako ktoś, kto nie potrafi się niczego nauczyć, podczas gdy musiałem się sam uczyć tego wszystkiego, co zdobyłem, ponieważ nikt mi nie wskazywał prawdy o rzeczywistości, ale ją głównie wszyscy ukrywali i fałszowali. To ja zaczynałem — kiedy tylko miałem możliwość — odkrywać rzeczywistość grzechów poszczególnych napotkanych ludzi tak, by sami musieli ocenić sens swojego czynu w odkrytym jego znaczeniu albo skłamać, więc po krótkim czasie zwykle zaczynali mnie nienawidzić, szykanować i unikać. Pozostawało mi uczestniczenie z przymusu obecności społecznej w ich zachowaniach rozpoznawania tego, co robię, w ich ograniczonych zestawach dopasowań, do których usiłowali mnie przymusić automatycznie, nie potrafiąc inaczej, gdy wcześniej zdecydowali się żyć w ignorancji własnej lub społecznej. A te dopasowania miały na celu włączenie mnie w aktywność społeczną bez mojej woli i na podstawie nieprawdy postępowania z daną aktywnością uważając, że człowiek rozwija się w określonym programie takim jak kod genetyczny, więc musi coś zajść i będzie musiał to zrobić z natury, a nie z woli w całości rozumienia rzeczywistości. Dla mnie takie oczekiwania mojego udziału w aktywnościach były poprostu społecznie unormowanymi przyzwoleniami na realizacje instynktów, które wyniszczały zdrowie i narażały życie członków grupy. Z tego punktu widzenia podchodzę też do wszelkich zachowań uważanych za tzw. ‛odchylenia od normy’: jeśli wie się, co się chce zrobić, to wtedy potrafi się zrozumieć, co jest do osiągnięcia tego odpowiednie, a co szkodliwe, i wtedy nie ma potrzeby wymyślania pojęcia tzw. ‛niedyskryminacji’ do normalizacji czegokolwiek, skoro uzasadnieniem postępowania jest prawda mechanizmu (mechanizm rzeczywisty) i wola jego użycia. Natomiast w rozmowach o niby rzeczywistości, czyli o zmierzaniu od rzeczywistości wizualnej do realizacji czegoś bez oparcia się na wiedzy o rzeczywistości, lecz traktując wiedzę jako środek przemieniania jednego bytu widzialnego w inny, a nie przemiany strukturalnej tego bytu — stosowałem ze znudzenia pustymi słowami standardowe formy uniku wypowiedzi wygaszające temat, które były traktowane jako moja obawa przed rzeczywistością, za którą uznawali statyczną w danym czasie wizualność, co nie ma związku z utrzymywaniem się w rzeczywistości mimo jej zmian, lecz jest osiągnięciem czegoś. Taką formą jest na przykład tłumaczenie się, które oznacza, że staram się aktywować czyjeś mechanizmy wiedzy o rzeczywistości jako możliwie że przez tego rozmówcę uznawanej losowości czyli losu, mechanizmu, gdy wiem, że ktoś nie uznaje mojej wolnej woli albo nie chce rozumieć rzeczywistości tego, co naprawdę jest, a nie co chciałby widzieć. ·Dlatego też wola nie czyni obrazu nawet wtedy, gdy byłaby stwarzaniem, ale tworzy byt taki, jaki naprawdę jest, a obraz to tylko wizerunek stanu przemiany własnej tego bytu.· Czyli decyzja na cokolwiek nie jest przełączeniem rzeczywistości, którą człowiek będzie odbierał, lecz jest wyborem dalszej drogi w bieżącej rzeczywistości, by tę rzeczywistość przekształcać w jej całości z własnej obecności w kierunku stwarzania czegoś. W takim życiu, w jakim uczestniczyłem, starałem się intencjonalnie używać narzędziPrzeważnie chodzi o oprogramowanie: na początku programy wyznaczonych procedur dowolnej kolejności takie jak programy biurowe, gdzie programowałem rozszerzenia skryptowe, a później programy przetwarzające strumienie danych łączone w ciąg z odpowiednim przełącznikiem, by zrealizować jakąś funkcję, i interpretatory programów w różnych języka programowania. Są to zastosowania oprogramowania nie wprost spośród wszystkich moich zastosowań., które były już dostępne, utworzone przez innych w ich zamiarach — do realizacji własnych, by ludzie nie zauważali, że mam możliwości naprawienia czegoś gruntownie, co było/zostało zepsute, gdyż nie byli gotowi na to, by zrozumieć i szanować rzeczywistość większych możliwości, kiedy nie rozumieli, nie szanowali tej tworzonej własnymi narzędziami zawierającymi niedoskonałości. By ludzie przed dokładniejszym zbadaniem moich udoskonaleń narzędzi, co było możliwe tylko dla tych, którzy te narzędzia projektowali — myśleli, że staram się ich metodami wytrwać w trudnościachBo ja tych narzędzi nie stosowałem w codziennej regularnej pracy, lecz najpierw dokonywałem gruntownego przejrzenia wszystkich przełączników konfiguracji pracy, a następnie szybkiego przeglądu dostępnych funkcji, rozpoznając je do zbioru znanych przeze mnie uniwersalnych, niezależnie od użytych w programie nazw. I wtedy w innym czasie próbowałem używać do różnych potrzebnych cząstkowo celów. konieczności wytworzonych przez człowieka, poznając w swoim czasie z doświadczeń z danym narzędziem — jego tzw. wady. A twórcy danego narzędzia, zauważywszy moje udoskonalenia stosowane, tworzyli z nich rozszerzenia i ułatwienia swoich narzędzi, odchodząc od własnego projektu, a zmierzając do zauważonej dezintegrującej funkcjonalności, która dla mnie była tylko fragmentem niezapisanej metody w poszukiwaniu wytworzenia czegoś. Oni rezygnowali z całości, w której to narzędzie miało integralne zastosowanie, ponieważ nie była ona zawarta w tym narzędziu, lecz w pierwotnym zamyśle, a ja traciłem narzędzie do realizacji tego zamiaru, w którym ono uczestniczyło fragmentem granicznym jego możliwości, gdy zostało ulepszone na podstawie moich wcześniejszych dostosowań, bo te zmiany narzędzia usuwały jakąś oczywistą funkcjonalność niezbędną do stosowanej przeze mnie procedury manualnej lub konwersji do innych narzędzi. Podobnie było ze słowami języka mówionego: zastawałem pewien sens poszczególnych słów lub całych wyrażeń, który wynikał z powoli odkrywanej utraty pierwotnego znaczenia dla mylących uproszczeń, często wizualnych, i go stosowałem odpowiednio do odkrywania oryginalnych znaczeń w coraz większym stopniu, a wtedy ludzie zauważali, że te sensy rzeczywiście są dokładniejsze niż bieżąco utracone, lecz nie wracali do źródeł rzeczywistych, tylko budowali wtórnie utracone znaczenia przez porównania nierzeczywiste zamiast utraty płynnej w ciągu upływającego czasu. Stąd widać, że mówić prawdziwie można tylko o tym, czego się doświadcza, że tylko na takich słowach buduje się coś trwałego, mimo że te myśli nie są widoczne.
Zapisałem w tym tekście w pełnej formie łatwej do zrozumienia dla kogoś, kto zatrzyma się na chwilę na własnej drodze poszukiwania — tylko złożoną z istotnych zagadnień historię ogólną mojego życia, która jest moją relacją do innych ludzi, naszą wzajemną relacją względem siebie, i dla osoby, która spojrzy, jest poprostu powitaniem nieznajomego i wcześniej nie spotkanego człowieka. Nie ma tutaj niczego więcej, co powstaje po nawiązaniu konkretnej relacji pomiędzy dwiema osobami. Więc możesz spojrzeć tak, jak ja spojrzałem na świat.