Pewna część ludzi — część społeczeństwa, ale to nie jest specyfikowalne, by można było przeprowadzić badania socjologiczne — wyraża przekonania, że coś powinno być, skoro jakieś jest. Takie przekonania wynikają z pamięci własnej każdego człowieka, a ta pamięć powstała w życiu społecznym człowieka, powstała z tego, co jest uważane w danej społeczności, ale rzecz, której ono dotyczy, pozostaje poza doświadczeniem ludzi z tej społeczności. Można by nazwać te przekonania bajkami, ale byłyby to prostackie bajki bez warstwy symbolicznej, którą prawdziwe bajki przekazują, by ludziom ukazać rzeczywistość. Te ‚bajki’ będące przekonaniami, których ludzie nigdy nie doświadczyli, lecz pojawił się ktoś albo jacyś ludzie, którzy stwierdzili jakiś obraz, z którego u ludzi pozostał tylko pusty symbol. Ludzie trzymają się takich obrazów, których nigdy nie doświadczają i których pochodzenia w swoich umysłach nie znają. A właśnie pochodzą one od fałszywie zapamiętanej rzeczywistości, ponieważ pochodzą z cudzej rzeczywistości ukazanej w uproszczonym obrazie, który został przyjęty jako podstawa przy braku rzeczywistości takiego obrazu. Ale ten obraz nie był po prostu rzeczywistością, która jest, lecz nie była widziana przez obecnie przekonanych. Lecz ten obraz był i pozostał symbolem niczego, co by istniało oprócz blokującego poznanie rzeczywistości — fałszu w umyśle.
Wiadomo, że poznaje się rzeczywistość i posługuje się względem niej między ludźmi symbolami, które ją nazywają, słowami. Więc tu są obrazy jako jeden z poziomów komunikacji międzyludzkiej (2. poziom rozumienia). Lecz te obrazy są narzędziem komunikacji językowej o tym, co jest w rzeczywistości. Natomiast obrazy będące przekonaniami ludzi, o których piszę w poprzednim akapicie, są nazwami, które nie opierają się na rzeczywistości, ponieważ z ich formalnej konstrukcji są fałszywe. Nie można by sprawdzić takich przekonań w rzeczywistości, ponieważ one nie odwołują się do rzeczywistości, lecz do obrazu. Obraz jest ich źródłem i ostatecznością, więc nie odwołują się do niczego rzeczywistego, ale mimo to — jak każda myśl ludzka — są tym, co ludzie robią. Czyli postępują względem nich — tak samo jak względem każdych przekonań, ale postępują fałszywie względem rzeczywistości, rzeczywistości nieznanej sobie, ponieważ nie doświadczanej, do której te przekonania przez obrazy, na których są osadzone, się odnoszą.
Takimi przekonaniami są stwierdzenia wewnętrzne (wyrażane zewnętrznie), że „coś jakieś jest lub ktoś jakiś jest, więc…”. Są to stwierdzenia fałszywe, ale jednocześnie bardzo podstępne w swojej prostocie wobec nieostrożnych. Człowiek posługuje się stwierdzeniem, że coś jakieś jest, ale w nie sensie, że coś podpada pod znany mechanizm, ale w sensie, że coś podpada pod mechanizm rzeczywisty, który jest znany. Coś ma jakiś kolor. I nie wyraża to tego, że ja chcę, by coś miało jakiś kolor, bo jeśli chcę, to to pokoloruję na ten kolor, ale wyraża to, że ja widzę coś w określonym kolorze i ten kolor nazywam czerwonym, zielonym, niebieskim, czarnym (tak, to też kolor) lub każdym innym, bo takiego słowa się nauczyłem w danym języku do nazywania tego właśnie koloru. Inny człowiek może widzieć ten sam kolor trochę inaczej co najmniej dlatego, że światło w jego kierunku odbija się od danego oświetlanego koloru trochę inaczej, albo dlatego, że jego narzędzie, którym jest wzrok w sensie receptorów i układów interpretacji, jest przecież inne. Ale nie zmienia to tego, że ten kolor jest tym samym kolorem, tylko inaczej odbieranym. Ponieważ różni odbiorcy są w różnych miejscach przestrzeni, to ten kolor będzie inny, ale w tych samych miejscach czasu i przestrzeni byłby taki sam aczkolwiek inaczej odbierany. Ponieważ niemożliwe jest być w tym samym miejscu czasu i przestrzeni, i być jednocześnie inną osobą — to pozostaje tylko zaufać chęci drugiej osoby do nazywania rzeczy takimi, jakie są, mimo że są one widziane inaczej. Możliwość nazywania rzeczy takimi, jakie są, mimo tego, że są one widziane inaczej, wynika z wiedzy o przemianach tych rzeczy w czasie i przestrzeni względem siebie. Stąd by się porozumieć w rozmowie o rzeczywistości, potrzeba rozmawiać tym samym językiem (nazywającym kolory).
Ale z natury świata wynika (jak udowodniono powyżej), że człowiek sam w sobie ma tylko własny język powstający wraz z jego ‛poznawaniem bez słów’, a język komunikacji nabyty społecznie jest językiem ukrywania różnic rzeczy widzianych inaczej (niedoskonale) mimo że jeszcze nie fałszywie, widzianych inaczej w ich poznanych procesach przemian w czasie i przestrzeni względem siebie. Język komunikacji nabywany społecznie może być tylko językiem odwołania przez tłumaczenie pomiędzy językami własnymi poszczególnych ludzi. Ludzie nie tworzą pełnych, kompletnych języków własnych, ale mają bezpośredni dostęp do rzeczywistości, którą poznają bez słów. Dlatego określony kolor jest zawsze tym samym kolorem, ponieważ ten kolor nie jest rzeczą samą w sobie, ale jest sygnałem dla oczu, jest słowem wyrażonym obrazem. Mimo tego, że ten kolor jest określony w danym odbiorze, to na podstawie tego koloru nie można twierdzić, że rzecz, której jest kolorem, że ta rzecz jest podporządkowana kolorowi, skoro to odbiorca widzi kolor, który jest zależny od światła. (Jak udowodniono od początku: kolor jest kolorem przy tym samym czasie, przestrzeni i odbiorcy, co sprowadza się do odbiorcy względem rzeczy.) Jedyne co odbiorca może prawdziwie wnosić z koloru, to znaczenie tego koloru w znanym procesie danej rzeczy, będącej w integralności z wszystkimi łączącymi się z nią procesami rzeczy, które pamięta (3. poziom rozumienia). Natomiast jeśli nie zna koloru, ale tylko posiada nazwę tego koloru, którego albo nie doświadczył, albo doświadczył, ale nazwał inaczej — to wtedy takie przekonanie jest fałszem. Ten fałsz można nazwać perfidnie wiarą w coś, czego człowiek nie doświadczył, ale może doświadczyć, więc społecznie uznając — powinien móc mieć to przekonanie. Jednak przekonanie o czymś, czego się nie doświadczyło, to jest przecież fałszywe przekonanie, oparte na przymusie innych: człowiek nabędzie przekonanie o czymś, gdy tego doświadczy, a do tego czasu nie mówiłby o rzeczywistości, lecz powtarzał puste słowa innych. Czyli nie można mieć przekonania o czymś, czego się nie doświadczyło, ponieważ byłby to fałsz, ale trzeba wyraźnie nazwać, że wtedy jest podporządkowanie cudzym słowom.
Jak widać — wyrażając w nazwie coś, czego nie doświadczyłeś, i łącząc się w tłum takich, którzy nie doświadczyli, nie potrafią ze sobą rozmawiać, ale idą coś wymuszać siłą — jesteś narzędziem manipulatorów, propagandystów, którzy nakłonili cię do opierania się na nazwach kolorów, których nie doświadczyłeś i nie doświadczasz, by mieć o czym mówić do innych i co wyrażać słownie. I takie zachowania publiczne widzę często, zachowania ludzi, którzy nie są świadomi tego, że w swojej prostocie, w swojej małości są wykonawcami tego, co się dzieje w życiu. Że właśnie prostota i małość mają największe poznanie rzeczywistości, mają najbliżej do niej, do powrotu, ale tak samo dają się zwodzić manipulatorom słownym o tym, co powinno być, ale nie jest doświadczane. Doświadczane jest to co jest, i nie ma powtórki, bo powtórka to rzecz umowna, podobna dla odbiorcy, ale już w innym świecie. A powrót do rzeczywistości jest zawsze otwarty, ponieważ wszystko inne to fałszywe przekonania, takie, które nie mają fundamentu, a jednocześnie szkodzą przez posiadaczy ich fałszywym postępowaniem względem cudzej rzeczywistości.
Zrozumiawszy wszystko powyższe — można teraz odnieść do własnej rzeczywistości wszystko to, co jest mówione przez innych, czasem ekspertów, czasem specjalistów, czasem naukowców. To wszystko, co inni mówią, odnosi się do naszego przekonania o czymś, że ma określony kolor, a tylko niewiele słów pomaga nam doświadczyć zobaczenia tego koloru, by go nazwać na podstawie wzajemnie indywidualnie doświadczanej rzeczywistości tej samej rzeczy wśród tylu rzeczy doświadczanych z posiadania ciała i umysłu, które były wcześniej niż ich doświadczyliśmy. I tak właśnie jest z Bogiem.