W przestrzeni Internetu są takie mechanizmy upadku, takie mechanizmy z natury degenerujące się, mimo że nie aktywowane dla ludzi — do używania społecznego — trwałyby nadal ani oczekująco, ani nieoczekująco, lecz niezobaczenie jeszcze społecznie, mimo że może jednostkowo, przez pojedynczych ludzi przeglądających sieć. Mechanizmy, których deformacja funkcjonowania nie tylko przypominałaby, ale pochodziłaby od tych samych mechanizmów zachodzących w przestrzeni bezpośredniej, nie przenaszalnej do Internetu, ponieważ przestrzeń Internetu jest oparta na pewnych syntetycznych aspektach wypowiedzi i wyrażania obrazowego, które nie są utrzymywane, lecz są jakby prostymi liniami łączącymi wierzchołki przestrzeni, nieporuszalnymi, ponieważ łączą one wierzchołki krańcowości (i też odległych, niedostępnych) technologicznych kiedyś wytworzonych. Czyli w przestrzeni Internetu te mechanizmy niszczejące widać syntetycznie prosto, a bez możliwości objęcia bryłą, mimo że w oparciu o jakieś wewnętrzne linie hipotetycznej bryły, nie wystarczające, by być jej pośrednią konstrukcją. To nie jest tak, jak mogło by się wydawać z przestrzeni bezpośrednio dostępnej, że coś zostało utworzone i nieszczeje. Mechanizmy degenerujące się, o których piszę tutaj, nie niszczeją stąd, że się zużywają, lecz dlatego, że w ich ogromnej niedoskonałości początkowej, która nie była widoczna (tak jak technologia wewnętrzna przeważnie nie jest widoczna dla laików), były wystarczające na start czegoś, jakiegoś miejsca zatrzymania internautów lub ewentualnych internautów. By mogli coś zrobić, bo zostało coś położone do wpisania (np. adres internetowy), kliknięcia, ale też i kliknięcia do zapisania, gdyż przy starcie technologicznym konkretnego miejsca (choćby znikomo małego, a jakże istotnego, jeśli ma adres) nie zachodzi w odbiorze ludzi przychodzących z rzeczywistości bezpośredniej — myślenie funkcyjne, choć w znaczeniu słowa z j. ang. ‘functional’ na pewno (a nie jest to funkcjonalność z j. pol.), myślenie przez jakąkolwiek funkcję, którą się uruchamia, używa w tej nowej przestrzeni w jej wyobrażeniu, lecz przez to, co się osiąga w przestrzeni bezpośrednio dostępnej. (Dlatego właśnie kliknięcie do zapisania jest tak rozumiane rzeczywiście, mimo że jest tą samą funkcją jak kliknięcie trochę inaczej użytą w szczególe.) Miejsce internetowe musi mieć adres, ponieważ wtedy tworzy pewną zależność internauty, że to gdzieś jest, że się gdzieś przychodzi (po wyświetleniu się adresu), że nie może być gdzie indziej, bo jest właśnie tam i nigdzie indziej nie jest jednocześnie. Tworzy złudzenie, że tak jak w rzeczywistości bezpośredniej — adres jest nazwą własną, cywilizowaną, tą odwiedzaną, dostępną, zlokalizowaną gdzieś i właśnie tam. Złudzenie, że się napotkało coś trwałego: taka zależność! Ale to coś położone gdzieś dla internauty i przez kogoś utrzymywane, albo jeszcze aktywnie, wytwórczo, albo już tylko pasywnie, zachowawczo, pośrednio, najczęściej wtedy przez kogoś innego — właśnie jest w jednym miejscu dlatego, że ten, kto to umieścił, nie wiedział, że może być inaczej, że nie jest konieczne użycie pojedynczej kopii technologii umieszczonej w jednym miejscu — do położenia czegoś własnego, że on sam dla umieszczenia tego czegoś własnego uczy się technologii w jej pewnym ograniczonym zakresie umożliwiającym mu to jego własne coś oparte na źródłach niezależnych od technologii udostępniać w tym jednym miejscu. Czyli w efekcie lokalizacji kopii jakiejkolwiek technologii internetowej umożliwiającej publikację czegokolwiek przez kogoś trochę wykształconego dla laików — tworzy się systemowa zależność istnienia miejsca w sieci od stanu kopii technologii globalnej oraz zależność laików‐internautów od wykształcenia tych stosujących do publikacji technologię danego miejsca w ich ograniczonym rozumieniu. Co w efekcie jest nieuniwersalnością stosowania technologii w prawdzie rzeczywistości, jednak mimo tego zdarza się, że to coś własnego położone w taki nieuniwersalny sposób — jest samodzielnie uniwersalne, poza technologiami Internetu. Oczywiście uniwersalne (mimo niezgodności tłumaczeń międzyjęzykowych) jest zawsze słowo, ale wszystkie inne rodzaje danych samodzielnych też bywają w długim czasie uniwersalne, możliwe do potrzebnego użycia.
Jeszcze pół do pełnej dekady temu Internet miał całkiem inny kształt, który można by określić jako schyłkowy czas bez wcześniejszego pełnego rozwoju. Dostępnych było wiele miejsc, z których tylko część stanowiły media informacyjne, a można było natrafić na różne inicjatywy, które na pewien czas, nie przewidywany dla zakończenia, zatrzymywały z tym, co zostało opublikowane. Co najmniej pojawiało się nowe oprogramowanie przeznaczone do przetworzenia jakiegoś pliku lub uzupełniające to, czego brakowało w systemach ogólnych, a teraz obszary tego oprogramowania zajęło oprogramowanie tworzone przez niezintegrowane zespoły dodające ‚udogodnienia’ dla każdego i tworzące w ten sposób oprogramowanie przeładowane i obce świadomemu stosowaniu własnemu użytkownika. Były też otwarte przestrzenie, gdzie powstawały pojedyncze strony internetowe ludzi, którzy coś zrobili lub coś robili, a nie poszukiwali osiągnięcia na sprzedaż, które natychmiast staje się martwe, nieobecne we własnym użyciu internauty, a teraz pozostały po tym ewentualnie tylko inicjatywy początkowego oprogramowania, które oczywiście jest poszukiwaniem zrozumienia przez ludzi, lecz trzyma się przeszłości, wycofuje do niej, bez choćby powolnego zrozumienia dalej. Jak można przypuszczać z obserwacji — międzynarodowy biznes kradł te inicjatywy i wprowadzał do swoich produktów, fałszując rzeczywistość funkcji, wokół której krążyła dana inicjatywa, i usuwał inicjatywy oparte na ludziach rozumiejących źródło, a wprowadzał funkcje, które nie realizowały wystarczająco tego, co oryginalna inicjatywa, lecz ją uniemożliwiały. Natomiast w obszarze mediów informacyjnych i wszelkich miejsc, gdzie ludzie publicznie się wypowiadali trwale, lecz nie dziennikarsko — nastąpiło drastyczne ograniczenie liczby takich miejsc, więc zmienił się sposób wypowiedzi. Ludzie zostali zgromadzeni niezgodnie z początkami Internetu — przy centrach informacyjnych, tak jak to było wcześniej dla kanałów radiowych i telewizyjnych. Nie tworzą już raczej coraz szerszych kół obszarowych, ale uniformizują swoje wypowiedzi, a pod nimi ukrywają wszystko, czego nie potrafili powiedzieć, ponieważ środowisko globalne miejsca automatycznie wyniszcza, uniformizuje inicjatywę bez zrozumienia lokalnej rzeczywistości niedopowiedzianej. Ludziom zaczęły wystarczać słowa, a nigdy nie wiadomo, co naprawdę dany człowiek tych globalnych miejsc rozumie pod uniformizowanymi słowami wychodzącymi od jego myśli, ponieważ brak jest wspólnej rzeczywistości, została pomieszana, brak jest czynności nad tym samym dostępnym przedmiotem. Pojawiają się emocje z przyczyny niezrozumienia, podczas gdy ludzie je przeżywający myślą, że ktoś drugi jest przeciwko jego własnemu słowu. Są to emocje z nieistniejącego dialogu mimo słów. Tak jakby prawie każdy wypowiadający się odtwarzał automatycznie różne sekwencje słów jednorazową odpowiedzią na coś utrwalonego wcześniej we wspólnym i globalnym niezrozumieniu z powodu słów nie odpowiadających jego własnej rzeczywistości.
W polskim Internecie globalnie wybieranych informacji medialnych emitowanych jakby były informacjami społecznościowymi w zastępstwie inicjatyw ludzi obecne są nadal główne portale informacyjne oraz miniaturowe fora dyskusyjne społeczności globalizowanych. Podczas gdy te ostatnie są siedliskiem ludzi, którym już nie wolno wykazywać żadnych myśli rzeczywistych, takich, którzy bawią się w przełączanie obrazków postaw nie wychodzących od ich rzeczywistości, bo to ta rzeczywistość uniformizowana i kategoryzowana od zbiorów pustych słów określa ich nieświadome życie w oparciu rzeczywistym o nierozumiane przez nich mechanizmy jeszcze funkcjonujące mimo wymuszanych zmian obrazowych a braku pełnego dostępu z nieświadomości postępowania do ich naruszenia — to portale informacyjne jeszcze umożliwiają wypowiedzi — wszak niewiele znaczące — ludzi ewentualnie świadomych w pewnym stopniu tego, co mówią, piszą, mimo usiłowań czynionych treściami informacji, by zmusić do niemyślenia i akceptacji pustosłowia na wzór większości, zgodności z unifikacją obrazów zewnętrznych słów obserwowanych a martwych. Te wypowiedzi umożliwia mechanizm komentarzy do artykułów medialnych. I chociaż jest on obecny również na propagandowych stronach internetowych prowadzonych przez osoby prywatne, to z powodu cenzury ideologicznej stosowanej na stronach prywatnych nie jest on tam zbytnio użyteczny, gdyż pozostawiani są tylko klakierzy i dawcy nowych obrazów do użycia. Mechanizmy komentarzy powstały w dawnych latach, gdy miały one służyć pomocą do tekstu publikacji, a jej autor mógł ewentualnie usunąć pojedyncze treści, które zawierały reklamy. W tamtych czasach istniały mnogie fora internetowe, a jeszcze wcześniej – Usenet, więc nikt nie musiał prowadzić dyskusji w komentarzach, gdyż znajdował źródło‐przedmiot i miejsce publikacji lub pośredniczące. Z upływem czasu powstały zaawansowane roboty spamujące systemy for i komentarzy, pojawili się tzw. ‘hejterzy’, też już zanikający w uniformizacji, a także zmieniła się rzeczywistość bezpośrednia społeczeństwa i społeczeństw, więc zamiast otwarcia na wypowiedzi pierwszym priorytetem mechanizmów umożliwiających umieszczenie wypowiedzi jest rozpoznanie dozwoloności i blokada. Natomiast mechanizmy komentarzy pozostały takie, jak były kiedyś, a są tylko ulepszane w działaniu wcześniej zamierzonym lub dostosowywane w szczegółach — i są nieadekwatne do tego, co się stało z umysłami ludzi od tamtego czasu. W takim środowisku technologicznym i anonimowych ludzi niewiele można powiedzieć, a każda wypowiedź musi być odpowiednio sformułowana, by nie posłużyła do skutecznego ataku technologicznego lub społecznościowego. Jednak w powszechnie znanych odmianach mechanizmów komentarzy dostępnych do użycia na jakiejkolwiek stronie internetowej, mimo że wypowiedź w środowiskach silnie propagowanych jest wysoce niebezpieczna — pojawiają się pewne schematy użycia niezależnie od pustej kategorii środowiska, nie opartej na przedmiocie. Można te schematy stosować w zrozumieniu każdorazowo sytuacji bieżącej w danym miejscu — z nadzieją, że myśl, którą się chciało przekazać, zostanie zrozumiana, mimo że potrzeba wykonywać dodatkowe zabiegi formalne w tym celu oraz nie oczekiwać, że przekaże się tyle, ile by się chciało. Ten specyficzny sposób chwilowej obecności mógłbym nazwać w przenośni wyobrażeniowej rozchlapywaniem fal i wylewaniem oleju ;-) : żeby tak rozchlapać falę, by ochlapała ląd wokoło, a nie potrzeba innej fali, oraz tak wylewać olej, by wydawało się, że fala przewróciła już była statek, tak groźna, podczas gdy to olej ją zalewa niewielką ilością.
Komentarz, który można umieścić pod czyjąś publikacją na stronie internetowej, składa z • pseudonimu, • treści właściwej, • oceny. Nie muszą być dostępne wszystkie z tych wyodrębnionych elementów, a ocena może albo być oceną wystawianą w jakimś sensie do treści publikacji, albo oceną wystawianą komentarzowi przez innych po jego umieszczeniu. Ten pierwszy rodzaj oceny jest oryginalnym wzorcem dla stron internetowych, gdzie publikujący chce wiedzieć, czy coś się nie podoba internaucie, a ten drugi pochodzi z systemów tworzenia zbiorowych relacji pomiędzy internautami („I like it”/“don՚t like it”). W systemach komentarzy na wspomnianych polskich głównych portalach medialnych jest obecny drugi rodzaj, który z tego powodu uczestniczy w relacji towarzyszącej wypowiedziom, natomiast może on mieć różne odmiany, w których albo eksponuje się osobno liczbę głosów poparcia a potępienia, albo łącznie – tylko ocenę średnią.
Do czego służy i właściwie działa w społecznym rozumieniu ten eksponowany i dostępny do użycia element komentarza? Jego znaczenie jest głównie istotne początkowo — w tym, czy każdy z eksponowanych składników oceny został już przez kogoś użyty. Jeśli zmieni się stan zerowy, neutralności oceny cząstkowej, to już nikt nie może tego zmienić i taki komentarz ma utrwalony pozytyw lub/i negatyw dla wszystkich, którzy go zobaczą. nie ma istotnego znaczenia, jak wiele ocen zostało dokonanych, chociaż czasem to zaczyna mieć znaczenie, gdy jest ogromna dysproporcja pomiędzy widoczną liczbą pozytywnych a negatywnych, lecz tego też nie można zmienić jednostkowo. Ocena komentarza służy do tego, by rzadko wybierać osobniki, które wypowiadają skojarzeniowe bezpośrednie groźby konkretyzowalne w jakiś sposób, ale nie podpadające pod groźby prawnie karalne, czyli wypowiedzi nie całkiem jawnej, lecz oczywistej, zachęty do czynu nienawiści, najczęściej na sfałszowanym własnym przykładzie — i przypisywać na stałe do takiego komentarza, który przecież w anonimowości publicznej autora nie jest anonimowy dla niego, bodziec negatywny. W takim przypadku właśnie ważne jest, by ocena internautów nie przeważała drastycznie potępiająco w ilości, ponieważ wtedy autor tego komentarza zezłościłby się, że wszyscy przeciwko niemu, i właśnie coś złego zrobił, a tak po prostu ma uniemożliwioną neutralność wypowiedzi, bo nie wie, kto go potępił, tak samo, jak inni nie wiedzą, kto napisał takowe słowa agresji. Taki system oceny jest na «wp.pl» i «interia.pl», a na «onet.pl» niestety pojedynczy głos potępienia traci widoczność, gdy kolejni ludzie oceniają, chociaż na zawsze uniemożliwia 100 % i dlatego nadal ma pewne znaczenie na dłuższy czas.
Do czego służy pseudonim? Generalnie psudonim (tzw. ‘nick’) ma znaczenie tylko wtedy, gdy zawiera on jakąkolwiek dwuznaczność, i wtedy przyciąga uwagę ludzi, którzy nie przeczytaliby wcale tego komentarza z ogromnej ilości dostępnych ewentualnie odpowiedzi na komentarz powyższy. Pseudonimy, które zawierają część wypowiedzi, są tylko częścią treści komentarza, a pseudonimy będące w opozycji do czegoś prawie nie są zauważalne.
I teraz najistotniejsze – treść komentarza. W komentarzach pod publikacjami przeważnie napisane są bzdury, wymysły ludzi, którym wygodnie jest myśleć, że tak jest, jak piszą, że staje się tak, jak napisali, bo już jest napisane publicznie, więc to jest niezbyt ważne, co piszą. Natomiast co jakiś czas pojawiają się wypowiedzi, które w treści łączą te bzdury i własne wymysły w twierdzenia o faktach, choćby nie było jeszcze zachęty do czynów, jak opisywałem powyżej. Nie są to typowi ‘hejterzy’, ponieważ nie ma swobodnego dialogu w środowisku pozornego dialogu z treściami publikacji, więc na początku nie kierują szczególnych zdolności szydzenia przeciwko osobom z innych komentarzy, ale definiują pewne fakty i pozostawiają negatywne opinie potępiające obrazowo coś im znanego publicznie (osoby lub grupy rozpoznawalne). Takim trzeba odpowiedzieć treścią komentarza, by ich nienawistna i zmyślona treść stała się nieprawdziwa w świadomości internautów. Jednak odpowiadając na taki komentarz trzeba jak najprościej wyjąć z wypowiedzi i tego, komu się odpowiada, i całej grupy rozproszonych komentarzy podobnych — to, co ukazuje myśl ich wszystkich jako nieprawdziwą w podstawach w dodanej rzeczywistości zrozumienia. Ponieważ jeśli się tak by nie zrobiło, to rozpoczęłaby się wymiana agresji z uzupełniającym wsparciem osoby, której się odpowiedziało, przez nich wszystkich.
Ponadto na «onet.pl» jest jeszcze jeden dynamiczny element komentarzy — automatycznie tworzony ‘awatar’ osób, które nie ustawiły dla niego żadnego obrazka. Można przypuszczać, że kolory na takim dynamicznie tworzonym ‘awatarze’ osoby umieszczającej komentarz reprezentują wybrane emocje zdefiniowane w psychologii, które zostały ocenione jako obecne u osoby na podstawie pierwszego komentarza, który wysłała w danym okresie czasu. Problem nierzeczywistości tej informacji a jej udziału w fałszywym ocenianiu osoby umieszczającej komentarz polega na tym, że ‣ błędnie uważa się, iż emocje są źródłem zachowań ludzkich, a nie czymś towarzyszącym myślom, że emocje się zmieniają w następstwie deterministycznym, a nie myśli się zmieniają, oraz na tym, że ‣ przypisywanie statycznych emocji — nawet jeśli ocena byłaby prawdziwa — nie określa emocji za chwilę po uprzedniej ocenie (emocje nie są trwałe). Emocje powstają z wyobrażenia rzeczywistości, w którym są umieszczone ‘uidy’ bytów rozumianych w przestrzeni i czasie, a w umysłach obrazkowych nie ma emocji, a tylko poczucie przyjemności bądź nieprzyjemności. Więc te automatyczne ‘awatary’ umożliwiają ludziom, którzy nie mają emocji, bo mają umysł obrazkowy, nazywać coś, co ewentualnie rozpoznają po ‘awatarze’, jest im przypisane, ale nie jest ich, natomiast ludzi, którzy mają emocje, pozwalają cechować społecznościowo w czasie bieżącym, by musieli ponad rzeczywistość jeszcze wyobrażać sobie, co by było, gdyby mieli właśnie te emocje, które im przypisują i stąd są odpowiednio traktowani w wypowiedzi. Jest to dodatkowa cenzura społecznościowa na podstawie wyroczni niszcząca treść wypowiadaną, jeśli tylko ktoś zwróci uwagę na ‘awatar’ podstawiony przez system komentarzy.