Ludzie pytają: „co o tym myśleć?”. Jest to pytanie, które nie wspólnie sobie zadają, każdy osobno, ale pytając też siebie nawzajem. W tak istotnym temacie życia.
I teraz wiesz co myśleć:…
Kiedy mówię „dziecko”, to rozumiem przez to słowo ‛dziecko’ :-\ . I teraz pojawia się rozgałęzienie myśli ze względu na to, że powiedziane zostało to pierwsze zdanie. Bo zanim zostałoby powiedziane, to wtedy by było: … kiedy mówię „dziecko”, to rozumiem przez to to, co zostanie powiedziane później. Ale zostało powiedziane (to pierwsze zdanie) czyli nie zostało jeszcze niewypowiedziane, więc zacznę od zakończenia rozumienia myśli (już wypowiedzianej) czyli od początku akapitu, od drugiego zdania, które miałoby się pojawić.
Kiedy mówię „dziecko”, to rozumiem to, co wcześniej było rozumiane, a miało być powiedziane zamiast tego, co było oryginalnie rozumiane, ale nie miało być od razu powiedziane. Bo najpierw miało być powiedziane to, co nie jest oryginalnie rozumianym znaczeniem, lecz to, co jest społecznie odbieranym znaczeniem przenośnym, a przecież rzeczywiście wynikającym z życia, tylko bez umiejętności opisu innego niż przenośny… z innych bytów rzeczywistości, nie w wózku lub nosidełku. :-\ (Już się pojawiło znaczenie samego opisu przenośnego dziecka? ;-) ) To, co miało być powiedziane zanim zostało napisane pierwsze zdanie, to to, że „dziecko” to „dziecko”, a nie ktokolwiek nazywany dzieckiem. „Ty to jesteś dziecko” można usłyszeć z rzeczywistości, a nawet z seriali telewizyjnych, gdy ktoś jakoś się zachowa w połowie w deklaracji, a w połowie już coś zrobi, a ktoś inny to zauważy i w jego umyśle pojawi się pewne drobne zaburzenie zaufania, bo ta osoba nazwana wtedy, że jest dzieckiem, tak naprawdę (To pierwsze znaczenie nie wypowiedziane tutaj, ale nie z tego tekstu, a może już teraz też z tego? :-\ ) zrobiła coś, czego efektem było jakby drobne, jeszcze nie tragiczne, oszukanie na zaufaniu przez osobę trzecią. Czyli przeze mnie miało być powiedziane przed pierwszym zdaniem (Przed moim pierwszym zdaniem nim dziecko nauczy się mówić? :-\ ), że dziecko to nie jest ktoś nazwany dzieckiem, z tego powyżej wiadomo, dlaczego nazwany, choć mogą być inne przyczyny w relacji osób nie będących… :-\ w relacji bliskiej… … w jakiejś innej relacji… :-\ (dalekiej albo nowej) Na przykład też kiedy mówię „dziecko”, to nie jest to też dziecko sklasyfikowane jakkolwiek jako dziecko wbrew zewnętrznemu wizerunkowi, a w sensie dorosłości‐niedorosłości uznawanej lub czegokolwiek bardziej formalnego. I to jest w tym samym, że nie nazwane dziecko, ale dziecko, kiedy mówię „dziecko”. I to miało być powiedziane zanim zostało powiedziane pierwsze zdanie.
A jednak w poprzednim akapicie nie było powiedziane, co miało być powiedziane jako drugie zdanie po pierwszym, które już zostało wypowiedziane i zmieniło swoim zaistnieniem możliwą strukturę dalszej wypowiedzi, jakiejkolwiek wypowiedzi całościowej, lecz zostało powiedziane właśnie to, co było na początku myśli mającej być wypowiedzianą zamiast oryginalnego znaczenia tego, co rozumiem, kiedy mówię „dziecko”. Bo po wypowiedzeniu pierwszego zdania tego tekstu — zamiast tego, co miało być powiedziane zamiast „dziecka” (Miało być zamiast niego powiedziane? :-\ I dalej też dołączone będzie.), pojawia się dużo prostsze i sprawiające większą euforię znaczenie nie będące tym, co rozumiem, kiedy mówię „dziecko”. Znaczenie społecznie aczkolwiek osobno istotne: czy ktoś chce dziecko. Jest to znaczenie, które pojawia się z narzucania społecznego zamiast czegokolwiek innego: i tego mojego oryginalnego mającego być zamiast nie wypowiedzianego rozumienia dziecka (jako wyrazu :-\ ), i tego mojego nie wypowiedzianego oryginalnego sensu dziecka (jako wyrazu :-\ ). Ponieważ ludzie przeważnie niekoniecznie chcą dziecka, ale chcą tego, co jest przed dzieckiem.
Więc można rozumieć to tak, że pierwsze, co miało być przeze mnie powiedziane zanim zostało napisane pierwsze zdanie tego tekstu, nie pominąwszy powyższych dwóch opisów tego, co miało być napisane, a zostało właśnie powyżej napisane — to pierwsze miało być grupowym nie moim, a przeze mnie rozumianym, rozumieniem dziecka jako kogoś nie będącego dzieckiem, ale mającego być dzieckiem ze względu na coś uznawanego, a to drugie (po napisaniu już pierwszego zdania tego tekstu) miało być dwuosobowym nie moim, a przeze mnie rozumianym, rozumieniem dziecka jako kogoś mogącego być dzieckiem, mogącego zaistnieć w sytuacji przecież trudnych wyborów młodych małżeństw i nie tylko, bo też związków nieformalnych lub pojawiających się też nieplanowanie. I tym właśnie akapitem zostało przez syntezę sensu, podczas której zanikła istota rzeczy rozumianej, zniszczone to, co miało być powiedziane przeze mnie oryginalnie zamiast tego, co rozumiem przez słowo „dziecko”, więc tego akapitu lepiej nie czytać. Ale to, co rozumiem, kiedy mówię „dziecko”, jest nadal tym samym, jednak wy tego chyba nie rozumiecie i dlatego potrzebne są poprzednie opisy tego, co jest rozumiane zamiast „dziecka”. I nie wiadomo, co z tymi opisami ‛zamiast’ zrobić, skoro są nierzeczywiste, więc z natury rzeczy zniszczyłem ich euforyczną magię tym akapitem, mimo że ich sens jest przeze mnie nadal rozumiany, lecz dla czytającego może już nie.
Teraz już wszyscy rozumiecie, co rozumiem, kiedy mówię „dziecko”? Przecież to takie proste…
Jeśli przeczytałeś aż dotąd i rozumiesz, to chyba lubisz słowne programy z przeskokami myśli i redefinicjami nazw, samo życie. ;-)
“:-\” to jest emotka, która oznacza uśmiech z lekko podniesionym kącikiem ust. Mona Lisa? ;-)